fake

fake

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 5





                                                  ~Niall~




Obudziłem się pełen energii i chęci do życia. Ubrałem się i trochę ogarnąłem w jej pokoju.

Nie oszukujmy się nie lubię sprzątać. Więc tylko wziąłem ubrania z dywanu, odsłoniłem zasłony, odkurzyłem, poukładałem albumy na miejsce, a ten nieszczęsny koszyk położyłem na biurku. Kiedy w pokoju było już ogarnięte była dopiero 8 rano. Wow przeważnie nie wstaje tak wcześnie

Poszedłem do kuchni okazało się nie tylko ja nie mogłem spać.

- Dooobry- uśmiechnąłem się do wszystkich i sięgnąłem po naleśnika i herbatę ze stołu

- Niall skarbie chcesz dzisiaj odwiedzić Victorię?- Zapytała moja mama z chytrym uśmiechem

- Tak, czy coś się stało?- Opowiedziałem nie wiedząc do końca co ma na myśli połykając 3 naleśnika z rzędu.

-Może byś chciał po nią pojechać?-Czy ona mnie zapytała czy ja chcę wyciągnąć ją z tego szpitala? Ona jest chora, może ją tam zawieść? Oczywiście że tak chcę! Chcę! Chcę!

- Mogę pojechać- powiedziałem tylko z lekkim uśmiechem. Jednak chyba ona zrozumiała, że pod tym uśmieszkiem kryje się mały chłopiec, który skacze z radości.
- Ciociu mogę cię prosić na chwilę?- Tak wiem mogłem to zrobić przy wszystkich, ale jestem strasznie nieśmiały.
Oboje ruszyliśmy ku salonowi, który znajdował się na przeciwko kuchni, Usiedliśmy na sofie i zaczęliśmy rozmowę


                                                    ~ Victoria~



Minęła kolejna godzina, a ja wciąż tu siedzę. Nienawidzę tego szpitala. Nienawidzę Nialla i Grega. Nienawidzę moich rodziców jak i wujków, ale najbardziej nienawidzę siebie.

Jakim cudem oni mnie znaleźli? Przecież wyszłam o 5 nad ranem to chyba oczywiste że powinni wtedy spać, ale jakim cudem zauważyli moje zniknięcie przecież wyszłam bezszelestnie, a przede wszystkim skąd wiedzieli gdzie ja jestem i jak się tam dostać??

Następnym razem bardziej się postaram. Rodzinka Horanów niedługo wraca do Irlandii, Niall podbijać świat, rodzicom kończy się urlop, a ja zacznę wagary bo do szkoły za Chiny nie wrócę do tej wywłoki jaką jest Rose McKartney.

Moi drodzy Rose McKartney jej książkowym przykładem szkolnej ulubienicy, typową dziewczynką do której lecą chłopacy i moją najgorszą dręczycielką. Na samą myśli się boje co mi zrobi jak dowie się że byłam w szpitalu.
To wszystko moja wina gdybym była tak ładna jak ona i miała tak dobry charakter jak moja siostra na pewno bym się nie bała chodzić do szkoły. Julka w życiu by sobie na to nie pozwoliła.
Byliśmy z dwóch różnych światów. Ja wiecznie niezdarna i wstydliwa, ona idealna i pewna siebie.
  Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, nawet mnie zawracałam sobie głowy żeby tam spojrzeć i tak nienawidzę tej osoby która weszła choć jeszcze nie wiedziałam kto to.

- Hej-Niall

Nie miałam zamiaru mu odpowiadać, miałam mu za złe, że mnie tu zabrał. Mógł dalej spać, a nie się włóczyć po cmentarzach.
Heej- powtórzył.
Podniosłam rękę na znak że go słyszę.
-Przyszedłem żeby cię odwieść do domu.
- Ja nie mam domu.- opowiedziałam bez zastanowienia
- Ale masz kochającą rodzinę do której musisz wrócić!
- Nic nie muszę!- byłam zła, byłam wściekła.
- Musisz robić co ci karzę bo ja jestem pełnoletni, a ty nie- nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna że się szczerzy.
-Zostaw mnie...proszę. Jedz już sobie do twojego zespołu, rodziców wyślij do Irlandii, a w bonusie dostaniesz też moich! Niall ja was tu nie chce więc proszę nie wchodź z butami do mojego życia- oczy mi się zaszkliły i dopiero wtedy spojrzałam głęboko w jego. Te błękitne oczy w których teraz widziałam ból i poczucie winy. I o to mi chodziło chciałam żeby cierpiał tak jak ja po jej stracie.
 Nagle poczułam że mnie podnosi mam jęk wysokości więc nawet tylko kilka centymetrów przyprawia mnie o dreszcze dlatego najmocniej jak mogłam owinęłam swoimi rękoma wokół karku. Chłopak zaczął się kierować do wyjścia. No,ale jak przecież ja jestem w tej okropnej koszuli, a Niall sławny Horan wynosi mnie ze szpitala, jedno zdjęcie i nie żyję.
- Idioto w tej chwili postaw mnie na ziemię!- warknęłam wściekła.
- Dlaczego mi to robisz?- spytał nie odrywając wzroku od drogi przez którą 'biegliśmy'. Nie opowiedziałam tylko skupiłam się na jego twarzy. O co mu chodzi? Już miał otwierać usta, ale mu przerwałam.
- Czy możemy porozmawiać w domu?
-Uhum- mrukną z uśmiechem na twarzy, jednak wiedziałam że go tym ranię. W dalszym ciągu mnie cieszył jego ból.

Co do wyjścia ze szpitala... dałam się wynieść jestem bardzo leniwa, a gdy ktoś zobaczy to zdjęcie to powiem że to nie ja. Puścił mnie dopiero wtedy kiedy już siedziałam na miejscu pasażera. Szybko okrążył samochód i już siedział przy mnie.
Droga do domu minęła nam w ciszy. Niezręcznej ciszy. Nie lubię takiej ciszy. W ogóle nie lubię ciszy.
  Gdy wjechaliśmy na podjazd wyskoczyłam z samochodu i wbiegłam do domu.
- Córciu wyglądasz...oh inaczej- Powiedziała moja mama z uśmiechem niczym z reklamy płatków śniadaniowych. Co oni dzisiaj mają z tymi uśmiechami? Nie zwracając uwagi co do mnie mówią pobiegłam po schodach do mojego pokoju. Przekręciłam klamkę i chciałam wbiec do środka i zamknąć na wieki jednak skończyło się to na uderzeniu czołem o drzwi

- Co do...- nie dane mi było skończyć bo usłyszałam cichy śmiech za moimi plecami. Więc to tak Niallerku?- z czego rżysz i tak umrzesz- starałam się brzmieć poważnie i twierdząc po jego minie chyba mi się to udało. Założyłam jego ulubiony uśmiech numer °5 i powiedziałam
- Dlaczego do cholery nie mogę otworzyć tych pieprzonych drzwi?- zapytałam dość mocno zdenerwowana.
- Bo są zamknięte- opowiedział szczerząc się do mnie słodko
- A dlaczego są zamknięte?
- Bo je zamknąłem
- A to dlaczego?
- Bo byś się tam zamknęła i nie pozwoliła byś mi tam wejść
- Dokładnie!
- Ale kiedy ja chce nadrobić ten stracony czas. Pozwól mi do siebie dotrzeć jeszcze chociaż kilka godziny, a jutro z rana już wylatuję- powiedział, a ja byłam pewna że mówi szczerze i widać że naprawdę mu zależy, ale ja nie nazywałabym się Vicktoria Harris gdybym nie zniszczyła jego marzeń.
- Jedyne co chce to żeby czas płyną szybciej i żeby tobie lub twojemu bratu przydarzył się śmiertelny wypadek a ja wtedy będę stać z boku i obserwować jak cierpicie a ból w waszych oczach jak przeradza się w strach, strach przed kolejnym dniem, aż w końcu ze smutku przerodzi się w poczucie winy i chęć bólu- powiedziałam głosem przepełnionym jadem.
Chłopak pozbierał swoją szczękę, która leżała na podłodze od słowa 'śmiertelny' i ze spuszczoną głową zbieg na dół. Super, a mój pokój? Dupek.


                                                                ~Niall~
Zbiegłem po schodach, wyszedłem przed drzwi i usiadłem na schodku. Nie chciałem się przy niej rozkleić, wtedy pokazałbym jej że jestem słaby, a przecież nie jestem prawda
Dlaczego ona mi to robi?
Rozumiem, że powinienem w tych ciężkich chwilach być przy niej, dlatego bardzo mi zależy na odrobieniu straconego czasu i jej dobru.
Pojęcia nie miałem, że jest, aż tak zle. Dziewczyna, która była kiedyś moim autorytetem i potulną, nieśmiałą dziewczyną życzyła mi i mojemu bratu śmierci, a każde słowo wypowiadała patrząc mi w oczy. Kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy jej oczy mówiły do mnie, że szczerze mnie nienawidzą, czułem się jak w transie. Stałem na przeciwko i czułem jak rośnie mi gula w gardle a w w serce wbijają się tysiące sztyletów. Zabolało. Jeżeli osoba którą kochacie powiedziała wam że was szczerze nienawidzi i życzy wam śmierci to wiecie co wtedy czułem, jednak jeżeli nie to nie jesteście w stanie sobie wyobrazić jak bardzo to musiało boleć.

Popłakałem jeszcze chwile spojrzałem przed siebie. Była to bardzo ładna okolica. Ładny dom na przedmieściach obok wspaniali sąsiedzi i drzewo, a pod nim zniczek i róża. Jak oni to robią że po mimo śniegu one się palą?
Otarłem łzy i poszedłem do domu.Grega nie było, moi rodzice poszli pożegnać się z okolicą Opowiedziałem co zaleciła lekarka i że niepokoi się o jej nadgarstki które były opatrzone bandażem. Zleciła nam też psychologa na które mój wujek tylko prychną. Oczywiście nie wspomniałem słowem o naszej kłótni. Po rozmowie z nimi poszedłem na górę żeby spakować resztę rzeczy. Po drodze do mojego pokoju zobaczyłem dziewczynę która siedziała pod drzwiami w głową opartą o kolana. Chyba spała nie wiem nie widziałem jej twarzy. Dopakowałem resztę rzeczy i miałem już zejść na obiad, ale moją uwagę przykuła jasnowłosa blondynka. Przez ten cały czas siedziała w tym samym miejscu, w tej samej pozycji. Podszedłem i przykucnąłem obok, kładąc swoje dłonie na jej kolana. Dziewczyna lekko się wystraszyła, podniosła swoją głowę, a jej oczy próbowały mnie zabić samym spojrzeniem. Prze straszyłem się, moje nadzieje o tym żeby moja dawna Vicky wróciła z każdym jej spojrzeniem malały.
- Choć na obiad- Powiedziałem proszącym tonem.
-Nie.- Opowiedziała twardo
- Choć naprawdę podobno w szpitalu nic nie jadłaś, a z tego co widzę chudniesz oczach.- Powiedziałem patrząc na totalny wrak człowieka. Dziewczyna ubrana w koszulę szpitalną, z roztrzepanymi włosami, nieobecnymi oczami, za bandażowanymi rękami znaczyła dla mnie wszystko i teraz wiedziałem że tylko ja mogę starać się o jej zaufanie do świata. Nowego świata tego bez Julii.
Odwróciła głowę. Taki niewinny gest, a jak boli. Wziąłem ją na ręce nie patrząc na jej krzyki i uderzenia o mój tors. Zebrałem całą swoją złość jaką tego dnia czułem i spojrzałem w jej oczy. Chyba nie spodziewała się takiego ruchu ode mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy, ale to nie były takie spojrzenia jak na filmach miłosnych o nie to były spojrzenia przepełnione złością. Chyba była to bitwa na oczy ale bardziej taka mroczna. Mrugnęła wygrałem tralalala!! Ze zwycięskim uśmiechem zaniosłem ją do kuchni, posadziłem na krześle i wsunąłem w jej rękę widelec. Wszystkie spojrzenia były skierowane na nas. Naprawdę musiało to dziwnie wyglądać więc zwracam honor. Podczas posiłku nikt nie odezwał się ani słowem. Nie lubię ciszy.
Zbliżała się godzina 17 świetnie czyli zapowiada się że tego dnia już się nic nie powinno stać.
 Naprawdę się o nią martwię my już kończyliśmy posiłek, a ona tylko dłubała w talerzu dzieląc wszystko na drobne kawałeczki
-Vicki-dziewczyna spojrzała na swoich rodziców z nad swojego pełnego talerza-My z tatą pomyśleliśmy że może przydadzą ci się wakacje. Może pojechałabyś z Maurą, Bobem i Gregiem do Irlandii tak na parę tygodni?
Nie nie nie nie nie nie nie. A taka ładna noc się zapowiadała. Spojrzałem raz na córkę raz na matkę. Żadna z nich się nie odzywała obydwie patrzyły na siebie. Wiedziałem, że to tylko cisza przed burzą.
Zaczęło się. Blondynka wstała od swojego krzesła i zaczęła krzyczeć na szatynkę ta jednak nie pozostała jej dłużna, ach jak ja kocham te zacięte charaktery. Vicky bardzo głośno krzyczała o to że chcą się jej pozbyć jak zrobili to z jej siostrą, że jak tylko wyjedzie to zabiorą jej wszystkie 'skarby' nawet nie wiedziałem, że jest zdolna do tak obraźliwych epitetów, które kierowała w stronę swojej rodzicielki, ta nie pozostawała jej dłużna i moim zdaniem już za dużo powiedziała. Z jednej strony nie dziwie się jej bo to podobno 1 kłótnia od śmierci Julii, ale zdanie o tym że już jej nie kocha bo niej jest sobą było już za wiele dla mnie jak i dla niej. W oczach pojawiły się łzy i pędem pobiegła na górę, a jej rodzicielka usiadła na swoim miejscu i dalej się zajmowała jedzeniem, z resztą każdy spuścił wzrok i udawał że się nic nie stało, jednak nie, stało się i to dużo
-Dziękuję.Ciociu.- Powiedziałem przez zaciśnięte zęby odkładając swój talerz do zmywarki. I pobiegłem na górę. Dziewczyna siedziała skulona przed drzwiami, strasznie mi się jej szkoda zrobiło. Otworzyłem jej niechętnie drzwi ponieważ wiedziałem że od razu zorientuje się co się stało, a z mojego planu będą nici jednak dziewczyna była tak dotknięta słowami matki że od razu rzuciła się na łóżko i oczywiście zabierając mi wcześniej klucz zamknęła za sobą drzwi.
 Już niedługo będzie sobą myśląc to mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech.
Poszedłem do swojego pokoju, umyłem się przebrałem i wyciągnąłem rzeczy, które miałem zamiar ubrać kolejnego dnia i przywlokłem się do łóżka mimo, że dziś mało robiłem jestem wykończony również fizycznie. Jeszcze światło. Nieee pstryczek znajduje się na drugim końcu pokoju. Na czworak podszedłem do niego i pstryknąłem, ale po ciemku wszystko wydaje się straszniejsze więc pobiegłem do łóżka żeby jakiś potwór z szafy nie wylazł. Wasz piszczel też wam pomaga pokonać drogę w ciemności? no nic z utęsknieniem czekałem na następny dzień.

Otworzyłem oczy dopiero wtedy gdy usłyszałem nawoływanie mojego imienia. Spojrzałem w tamtą stronę, ale jedyne co zobaczyłem to ciemność. Udawałem że śpię żeby jakiś upiór mnie nie porwał. Zobaczyłem jej drobną sylwetkę spojrzała na mnie trochę poszturchała i dopiero kiedy była pewna że śpię wślizgnęła się pod moją kołdrę Nagle poczułem zmarznięte i drobniutkie ciało blondynki. Dziewczyna wsunęła się pod moją kołdrę, owinęła się moją ręką i wtuliła tak mocno w mój tors jakby chciała się połączyć ze mnom w jednym ciele. Ciekawe jakby się okazało że nie śpię?


                               ~Vicky~

Obudziły mnie śmiechy i chichy. Czy ja w tym domu nie mogę nawet pospać? Przetarłam zmęczone oczy, ale nie obudziłam się tam gdzie się spodziewałam. Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam chmury czy jestem w niebie? Odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam Niallera czy ja jestem w piekle? czy ja jestem w samolocie? Znów spojrzałam w prawo tym razem trochę się wychylając jaaak wysoko.
- Co do cholery? zapytałam udając spokój
-Lecimy- Opowiedział szczerząc się jak jakiś debil
-To widzę, ale gdzie, do kąt? z kim? Po co?
- Do Londynu, ty i ja, po to aby oderwać cie od wspomnień, proszę daj sobie pomóc- Nie powiem szczena mi opadła. Ale jak to do Londynu? Z drugiej strony nie chciałam zostawać w domu z moją starą, która chodzi ostatnio jakaś pod denerwowana, a Niall o ile będzie ten jego zespolik powinien być zapracowany.
- Dziękuje naprawdę potrzebowałam odskoczni od codziennego życia. A czy tam będą twoi przyjaciele?- Powiedziałam starając się brzmieć jak najbardziej słodko.
- Um... no tak będzie. Szczerze mówiąc myślałem że zareagujesz odwrotnie
- Wręcz przeciwnie zawsze chciałam odwiedzić Londyn naprawdę bardzo ci dziękuje jesteś kochany-powiedziałam przytulając go do siebie czule, widać nie spodziewał się takiej reakcji.
- Wow bardzo mi miło z tego powodu, a i Vicky
-Tak?- zapytałam bo szczerze mówiąc nie wiedziałam do czego zmierza.
-Kocham Cię- powiedział posyłając mi serdeczny uśmiech. Mówił szczerze.Spokojnie,oddychaj, uśmiech, opowiedz.
- Ja Cię też- te 3 słowa wydobyły się ze mnie trudem, ale mój kuzyn chyba to kupił bo jeszcze szerzej się uśmiechnął i złapał mnie za rękę wypowiadając słowa które mnie kompletnie zbiły z tropu
- Cieszę się że do nas wracasz.- Co? Ja nigdzie nie byłam to ty się szlajałeś po Stanach kiedy ja cierpiałam.
- Tak wracam.. chyba i możesz mi powiedzieć kilka szczegółów i co ja mam na sobie?
- Hahaha oczywiście zostaniesz z nami przez jakiś czas może kilka miesięcy jak będziesz chciała to pójdziesz do szkoły poznasz 4 fantastycznych chłopaków i może za przyjaźnisz się z ich dziewczynami, a na sobie masz koszulkę mojego przyjaciela Zayna, bo przesłodko w niej wyglądasz-, a te getry leżały gdzieś na dnie szafy, ale strasznie mi się spodobały więc nie mogłem się powstrzymać żebyś ich nie założyła, w torebce masz wszystkie dokumenty i telefon
- Czekaj momencik czyli to ty mnie przebrałeś z piżamy i ubrałeś w to




- Ty patrz lądujemy!
-Lądu co? nie zmieniaj tematu.
- prosimy zapiąć pasy podchodzimy do lądowania. Uwaga możemy trafić na niechciany wiatr, który może spowodować trzęsienie pokładu, ale bez obaw.

Posłusznie zapięłam pasy. To był mój pierwszy lot i przysięgłam sobie że nawet jeśli bym musiała wracać to wolałabym przejść na piechotę z walizką na plecach niż wsiąść do tej piekielnej maszyny.
Uszy mi się już dawno zatkały, ale gdy tylko spojrzałam na silnik za oknem automatycznie się odetkały. Jeju jak szybko pokonujemy odległości. Chcąc czy nie chcąc musiałam złapać za jego rękę co patrząc na niego bardzo go cieszyło. Zobaczymy jak długo trzeba będzie z ciebie ścierać ten uśmiech.
Ruszyliśmy po walizki i tak dalej. Jakiś gość czekał na nas chyba ochroniarz jak się okazało George był przeogromny i szczerze bałam się go





Odwiózł nas do 'domu' raczej do pałacu, przed którym stało stado bezmózgich napalonych fanek. Kurde skąd one mają te informacje gdzie mieszkają, kiedy wracają założę się że wiedzą jakiej firmy mają bokserki.
Weszliśmy do zamku,a od razu stanęło przede mną
1człowiek-owca 2chłopak cały na czarno z super ramoneską 3 gość co machał ręką jak 6latek powtarzając cześć jestem Liam. Chyba się nie polubimy i 4 chłopak który nie robił nic szczególnego nawet nie wysilił się na uśmiech, już cię lubię!
Wszyscy podaliśmy sobie ręce jak się okazało
1 Harry cóż za oryginalne imię 2 Zayn czyli to jego koszulka, a szkoda bo już się przyzwyczaiłam prześlicznie pachniała 3 Jak sama nazwa wskazuje nazywał się Remigiusz 4 Louis jak słodko!
Po zapoznaniu się udałam się do mojej 'komnaty' która była całkiem ładnie ustrojona.
Nie chciałam się rozpakowywać nigdy tego nie robię. No to w takim razie co mogę robić?
Zeszłam na dół przy okazji się 2 razy gubiąc w końcu dotarłam a raczej wpadłam do kuchni cała zdyszana
wszystkie 5 par oczu zwrócone było do mnie czułam jak mój głos odmawia posłuszeństwa. Właściwie po co ja tu przyszłam? A po laptopa Nialla spokojnie teraz otwórz usta i wydobyłam z nich dźwięk
-tá tú ríomhaire glúine?- zapytałam w jego ojczystym języku- na co on się uśmiechną i wyszedł ze mnom do jakiegoś pomieszczenia w którym było pełno gitar elektrycznych, mikrofonów, głośników komputerów nawet nie wiem skąd on tego laptopa wyciągną ostrzegając że zasięg jest tylko w salonie. Pokiwałam głową uhum fajnie tylko gdzie do cholery jest salon? Chyba moja mina mu w jakiś sposób pokazała że nie za bardzo orientuje się w terenie więc pociągną mnie za rękę do salonu który znajdował się na przeciwko kuchni. Strzeliłam sobie facepalma co nie uszło uwadze blondynowi. Usiadłam na kanapie nogi opierając na szklanym stoliku przede mnom i zaczęłam przeglądać różne głupoty. Nagle poczułam że ktoś się do mnie dosiada. Po mojej prawej stronie zobaczyłam Remigiusza ,a lewej Zayn'a.
-Co tam robisz?- zapytał Mulat
-Nic.
-Widzę że coś oglądasz co to? po jakiemu to?
-Film, po...mongolsku- po mongolsku? nie mogłam wymyślić czegoś oryginalniejszego?
- Po mongolsku woow gdzie się go nauczyłaś- boże co za młotki. Jednak chciałam sprawdzić jak daleko mogę się posunąć.
-A wiesz mieszkałam w Chinach i tam wszyscy mówią tylko po mongolsku.
-Podziwiam Cię jak tam jest? powiedz co!.-coś tu nie gra, chyba za łatwo poszło. Albo ja jestem świetnym aktorem, albo to ja jestem wrabiana.
- W Chinach jest wiecznie ciepło bo wiecie to jest obok Australii. Dobra skubcie się bo powiem to tylko raz. Uwaga. 'Zrobię ci z jaj druty telegraficzne'- Co Boże nie mogłam użyć czego w rodzaju 'dzień dobry', albo 'dziękuję'?
- Zobie ci z gaj duty telefaficzne
- Doskonale!- Czułam się jak matka, która zobaczyła swoje dziecko, które stawia pierwsze kroczki. Kilka razy jeszcze powtarzaliśmy to beznadzieje zdanie, aż w końcu mówili to jak Polacy czystej krwi.
-A co to tak właściwie znaczy?
- Ymm. tooo... jest takie mongolskie pozdrowienie- Proszę niech to kupią!
- Ale fajnie naucz nas jeszcze czegoś!- Serio? jednak to jest mega urocze
- Czy wiecie jak jest po mongolsku 'dobry wieczór'?
-Jak?
- Dobry wieczór
- A wiecie jak jest po mongolsku 'proszę wyjść'?
- Posze wyść.
- Nie.. spadaj palancie
Nagle na ekranie laptopa usłyszeliśmy krzyk męszczyzny skierowany do kobiety JESTEŚ ZWYKŁĄ DZIWKĄ!
-Vicky? a co to znaczy 'dziwka'?- cholera trzeba coś szybko wymyślić!
-Em.. dziwka to po angielsku.. good woman
-Good woman?
-Uhum.
Po nauczeniu się tych kilku słów oglądaliśmy do końca Ukrytą Prawdę na co co każde słowo musiałam im tłumaczyć co z boku musiało wyglądać zabawie. No kiedy to się skończyło włączyliśmy telewizję po angielsku. Robiłam się mega senna, oparłam głowę o ramię Harrego bo przyszła reszta chłopaków i oglądaliśmy jakiś film o kobiecie która musiała zabić 1 osobę. Musiała wybrać między swoim mężem, a ciężarną siostrą. Postanowiła zastrzelić siebie.
-DZIWKA!!- krzyknęli Liam z Zaynem przerażona podskoczyłam na kanapie. Na co wszyscy się zaśmiali
- co wyście powiedzieli?
- dziwka good woman- O czy oni mówią? aaaa no tak. Moja szkoła, jestem z nic dumna
- Tak tak chłopcy dziwka.
Zasnęłam. Oparta o człowieka owcę boże co za obciach.
Znów miałam ten straszny sen. Obudziłam cała zdyszana , spocona i zapłakana. Kiedy unormowałam swój oddech chciałam pójść do Niall i tak jak wczoraj z nim zasnąć. Całe szczęście że wtedy spał na pewno bym uciekła z tego pokoju niż miałabym się spytać czy mogę z nim spać. Strasznie się bałam chciałam się móc w kogoś w tulić jednak nie wiedziałam gdzie jest Niall. Ten dom był ogromny, a nie chciałam budzić chłopaków, ledwie ich znałam, jednak naprawdę się bałam że ten sen stanie się jawą. Wzięłam poduszkę pod pachę i ruszyłam do pierwszego lepszego pokoju. Na jego środku stało ogromne łóżko na którym ktoś spał bingo czyli jednak w kogoś mogłabym się wtulić pytanie tylko w kogo?
Podeszłam do łóżka chłopaka zarzuciłam jego rękę o swoje tłuste ciało i wtuliłam się w niego wdychając jego cudowne perfumy. Zasnęłam z marzeniem że umrę przez sen.

Obudziłam się przytulona jeszcze ciaśniej do chłopaka spojrzałam w górę, a on w dół.
-Vicky?!-Powiedział zdziwiony moim widokiem. O kurwa! chce stąd wyjść, chcę stąd wyjść!

------------------------------------------------

Eh... zawsze przed napisaniem mam do was kilka spraw, a kiedy już napiszę jest pusto cóż... W 6 rozdziale napewno ta notka będzie dłuższa bo postaram się od dziś wszystko zapisywać. Co do następnego rozdziału postaram się go wyczarować na 12 sierpnia niestety nic nie obiecuje.
Jeśli macie blogi to wstawcie je w komentarzach chętnie poczytam.
Jeszcze jedno z kim waszym zdaniem powinna obudzić się Victoria?


POZDRAWIAM WSZYSTKICH!!










OSTATNIA INFORMACJA!!

Bardzo przepraszam Harrego, Nialla, Zayna, Liama i Louisa za obrażanie

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajne :D No i wiadomo, że z Niall'em się ie obudzi :D
    http://somestoriestakenfromourheads.blogspot.com/ Tego bloga piszę z koleżnkami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy dobrych wiatrach jeszcze dziś c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Ałtorko! Daje pani gumowe jebadło zagłady! Masz 1 strzał w dowolny blog by go zapierdolić spermą! Dajesz !

    VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!VIVA NONSENSOPEDIA!
    VIVA ZSRR!

    OdpowiedzUsuń