fake

fake

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 5





                                                  ~Niall~




Obudziłem się pełen energii i chęci do życia. Ubrałem się i trochę ogarnąłem w jej pokoju.

Nie oszukujmy się nie lubię sprzątać. Więc tylko wziąłem ubrania z dywanu, odsłoniłem zasłony, odkurzyłem, poukładałem albumy na miejsce, a ten nieszczęsny koszyk położyłem na biurku. Kiedy w pokoju było już ogarnięte była dopiero 8 rano. Wow przeważnie nie wstaje tak wcześnie

Poszedłem do kuchni okazało się nie tylko ja nie mogłem spać.

- Dooobry- uśmiechnąłem się do wszystkich i sięgnąłem po naleśnika i herbatę ze stołu

- Niall skarbie chcesz dzisiaj odwiedzić Victorię?- Zapytała moja mama z chytrym uśmiechem

- Tak, czy coś się stało?- Opowiedziałem nie wiedząc do końca co ma na myśli połykając 3 naleśnika z rzędu.

-Może byś chciał po nią pojechać?-Czy ona mnie zapytała czy ja chcę wyciągnąć ją z tego szpitala? Ona jest chora, może ją tam zawieść? Oczywiście że tak chcę! Chcę! Chcę!

- Mogę pojechać- powiedziałem tylko z lekkim uśmiechem. Jednak chyba ona zrozumiała, że pod tym uśmieszkiem kryje się mały chłopiec, który skacze z radości.
- Ciociu mogę cię prosić na chwilę?- Tak wiem mogłem to zrobić przy wszystkich, ale jestem strasznie nieśmiały.
Oboje ruszyliśmy ku salonowi, który znajdował się na przeciwko kuchni, Usiedliśmy na sofie i zaczęliśmy rozmowę


                                                    ~ Victoria~



Minęła kolejna godzina, a ja wciąż tu siedzę. Nienawidzę tego szpitala. Nienawidzę Nialla i Grega. Nienawidzę moich rodziców jak i wujków, ale najbardziej nienawidzę siebie.

Jakim cudem oni mnie znaleźli? Przecież wyszłam o 5 nad ranem to chyba oczywiste że powinni wtedy spać, ale jakim cudem zauważyli moje zniknięcie przecież wyszłam bezszelestnie, a przede wszystkim skąd wiedzieli gdzie ja jestem i jak się tam dostać??

Następnym razem bardziej się postaram. Rodzinka Horanów niedługo wraca do Irlandii, Niall podbijać świat, rodzicom kończy się urlop, a ja zacznę wagary bo do szkoły za Chiny nie wrócę do tej wywłoki jaką jest Rose McKartney.

Moi drodzy Rose McKartney jej książkowym przykładem szkolnej ulubienicy, typową dziewczynką do której lecą chłopacy i moją najgorszą dręczycielką. Na samą myśli się boje co mi zrobi jak dowie się że byłam w szpitalu.
To wszystko moja wina gdybym była tak ładna jak ona i miała tak dobry charakter jak moja siostra na pewno bym się nie bała chodzić do szkoły. Julka w życiu by sobie na to nie pozwoliła.
Byliśmy z dwóch różnych światów. Ja wiecznie niezdarna i wstydliwa, ona idealna i pewna siebie.
  Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, nawet mnie zawracałam sobie głowy żeby tam spojrzeć i tak nienawidzę tej osoby która weszła choć jeszcze nie wiedziałam kto to.

- Hej-Niall

Nie miałam zamiaru mu odpowiadać, miałam mu za złe, że mnie tu zabrał. Mógł dalej spać, a nie się włóczyć po cmentarzach.
Heej- powtórzył.
Podniosłam rękę na znak że go słyszę.
-Przyszedłem żeby cię odwieść do domu.
- Ja nie mam domu.- opowiedziałam bez zastanowienia
- Ale masz kochającą rodzinę do której musisz wrócić!
- Nic nie muszę!- byłam zła, byłam wściekła.
- Musisz robić co ci karzę bo ja jestem pełnoletni, a ty nie- nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna że się szczerzy.
-Zostaw mnie...proszę. Jedz już sobie do twojego zespołu, rodziców wyślij do Irlandii, a w bonusie dostaniesz też moich! Niall ja was tu nie chce więc proszę nie wchodź z butami do mojego życia- oczy mi się zaszkliły i dopiero wtedy spojrzałam głęboko w jego. Te błękitne oczy w których teraz widziałam ból i poczucie winy. I o to mi chodziło chciałam żeby cierpiał tak jak ja po jej stracie.
 Nagle poczułam że mnie podnosi mam jęk wysokości więc nawet tylko kilka centymetrów przyprawia mnie o dreszcze dlatego najmocniej jak mogłam owinęłam swoimi rękoma wokół karku. Chłopak zaczął się kierować do wyjścia. No,ale jak przecież ja jestem w tej okropnej koszuli, a Niall sławny Horan wynosi mnie ze szpitala, jedno zdjęcie i nie żyję.
- Idioto w tej chwili postaw mnie na ziemię!- warknęłam wściekła.
- Dlaczego mi to robisz?- spytał nie odrywając wzroku od drogi przez którą 'biegliśmy'. Nie opowiedziałam tylko skupiłam się na jego twarzy. O co mu chodzi? Już miał otwierać usta, ale mu przerwałam.
- Czy możemy porozmawiać w domu?
-Uhum- mrukną z uśmiechem na twarzy, jednak wiedziałam że go tym ranię. W dalszym ciągu mnie cieszył jego ból.

Co do wyjścia ze szpitala... dałam się wynieść jestem bardzo leniwa, a gdy ktoś zobaczy to zdjęcie to powiem że to nie ja. Puścił mnie dopiero wtedy kiedy już siedziałam na miejscu pasażera. Szybko okrążył samochód i już siedział przy mnie.
Droga do domu minęła nam w ciszy. Niezręcznej ciszy. Nie lubię takiej ciszy. W ogóle nie lubię ciszy.
  Gdy wjechaliśmy na podjazd wyskoczyłam z samochodu i wbiegłam do domu.
- Córciu wyglądasz...oh inaczej- Powiedziała moja mama z uśmiechem niczym z reklamy płatków śniadaniowych. Co oni dzisiaj mają z tymi uśmiechami? Nie zwracając uwagi co do mnie mówią pobiegłam po schodach do mojego pokoju. Przekręciłam klamkę i chciałam wbiec do środka i zamknąć na wieki jednak skończyło się to na uderzeniu czołem o drzwi

- Co do...- nie dane mi było skończyć bo usłyszałam cichy śmiech za moimi plecami. Więc to tak Niallerku?- z czego rżysz i tak umrzesz- starałam się brzmieć poważnie i twierdząc po jego minie chyba mi się to udało. Założyłam jego ulubiony uśmiech numer °5 i powiedziałam
- Dlaczego do cholery nie mogę otworzyć tych pieprzonych drzwi?- zapytałam dość mocno zdenerwowana.
- Bo są zamknięte- opowiedział szczerząc się do mnie słodko
- A dlaczego są zamknięte?
- Bo je zamknąłem
- A to dlaczego?
- Bo byś się tam zamknęła i nie pozwoliła byś mi tam wejść
- Dokładnie!
- Ale kiedy ja chce nadrobić ten stracony czas. Pozwól mi do siebie dotrzeć jeszcze chociaż kilka godziny, a jutro z rana już wylatuję- powiedział, a ja byłam pewna że mówi szczerze i widać że naprawdę mu zależy, ale ja nie nazywałabym się Vicktoria Harris gdybym nie zniszczyła jego marzeń.
- Jedyne co chce to żeby czas płyną szybciej i żeby tobie lub twojemu bratu przydarzył się śmiertelny wypadek a ja wtedy będę stać z boku i obserwować jak cierpicie a ból w waszych oczach jak przeradza się w strach, strach przed kolejnym dniem, aż w końcu ze smutku przerodzi się w poczucie winy i chęć bólu- powiedziałam głosem przepełnionym jadem.
Chłopak pozbierał swoją szczękę, która leżała na podłodze od słowa 'śmiertelny' i ze spuszczoną głową zbieg na dół. Super, a mój pokój? Dupek.


                                                                ~Niall~
Zbiegłem po schodach, wyszedłem przed drzwi i usiadłem na schodku. Nie chciałem się przy niej rozkleić, wtedy pokazałbym jej że jestem słaby, a przecież nie jestem prawda
Dlaczego ona mi to robi?
Rozumiem, że powinienem w tych ciężkich chwilach być przy niej, dlatego bardzo mi zależy na odrobieniu straconego czasu i jej dobru.
Pojęcia nie miałem, że jest, aż tak zle. Dziewczyna, która była kiedyś moim autorytetem i potulną, nieśmiałą dziewczyną życzyła mi i mojemu bratu śmierci, a każde słowo wypowiadała patrząc mi w oczy. Kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy jej oczy mówiły do mnie, że szczerze mnie nienawidzą, czułem się jak w transie. Stałem na przeciwko i czułem jak rośnie mi gula w gardle a w w serce wbijają się tysiące sztyletów. Zabolało. Jeżeli osoba którą kochacie powiedziała wam że was szczerze nienawidzi i życzy wam śmierci to wiecie co wtedy czułem, jednak jeżeli nie to nie jesteście w stanie sobie wyobrazić jak bardzo to musiało boleć.

Popłakałem jeszcze chwile spojrzałem przed siebie. Była to bardzo ładna okolica. Ładny dom na przedmieściach obok wspaniali sąsiedzi i drzewo, a pod nim zniczek i róża. Jak oni to robią że po mimo śniegu one się palą?
Otarłem łzy i poszedłem do domu.Grega nie było, moi rodzice poszli pożegnać się z okolicą Opowiedziałem co zaleciła lekarka i że niepokoi się o jej nadgarstki które były opatrzone bandażem. Zleciła nam też psychologa na które mój wujek tylko prychną. Oczywiście nie wspomniałem słowem o naszej kłótni. Po rozmowie z nimi poszedłem na górę żeby spakować resztę rzeczy. Po drodze do mojego pokoju zobaczyłem dziewczynę która siedziała pod drzwiami w głową opartą o kolana. Chyba spała nie wiem nie widziałem jej twarzy. Dopakowałem resztę rzeczy i miałem już zejść na obiad, ale moją uwagę przykuła jasnowłosa blondynka. Przez ten cały czas siedziała w tym samym miejscu, w tej samej pozycji. Podszedłem i przykucnąłem obok, kładąc swoje dłonie na jej kolana. Dziewczyna lekko się wystraszyła, podniosła swoją głowę, a jej oczy próbowały mnie zabić samym spojrzeniem. Prze straszyłem się, moje nadzieje o tym żeby moja dawna Vicky wróciła z każdym jej spojrzeniem malały.
- Choć na obiad- Powiedziałem proszącym tonem.
-Nie.- Opowiedziała twardo
- Choć naprawdę podobno w szpitalu nic nie jadłaś, a z tego co widzę chudniesz oczach.- Powiedziałem patrząc na totalny wrak człowieka. Dziewczyna ubrana w koszulę szpitalną, z roztrzepanymi włosami, nieobecnymi oczami, za bandażowanymi rękami znaczyła dla mnie wszystko i teraz wiedziałem że tylko ja mogę starać się o jej zaufanie do świata. Nowego świata tego bez Julii.
Odwróciła głowę. Taki niewinny gest, a jak boli. Wziąłem ją na ręce nie patrząc na jej krzyki i uderzenia o mój tors. Zebrałem całą swoją złość jaką tego dnia czułem i spojrzałem w jej oczy. Chyba nie spodziewała się takiego ruchu ode mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy, ale to nie były takie spojrzenia jak na filmach miłosnych o nie to były spojrzenia przepełnione złością. Chyba była to bitwa na oczy ale bardziej taka mroczna. Mrugnęła wygrałem tralalala!! Ze zwycięskim uśmiechem zaniosłem ją do kuchni, posadziłem na krześle i wsunąłem w jej rękę widelec. Wszystkie spojrzenia były skierowane na nas. Naprawdę musiało to dziwnie wyglądać więc zwracam honor. Podczas posiłku nikt nie odezwał się ani słowem. Nie lubię ciszy.
Zbliżała się godzina 17 świetnie czyli zapowiada się że tego dnia już się nic nie powinno stać.
 Naprawdę się o nią martwię my już kończyliśmy posiłek, a ona tylko dłubała w talerzu dzieląc wszystko na drobne kawałeczki
-Vicki-dziewczyna spojrzała na swoich rodziców z nad swojego pełnego talerza-My z tatą pomyśleliśmy że może przydadzą ci się wakacje. Może pojechałabyś z Maurą, Bobem i Gregiem do Irlandii tak na parę tygodni?
Nie nie nie nie nie nie nie. A taka ładna noc się zapowiadała. Spojrzałem raz na córkę raz na matkę. Żadna z nich się nie odzywała obydwie patrzyły na siebie. Wiedziałem, że to tylko cisza przed burzą.
Zaczęło się. Blondynka wstała od swojego krzesła i zaczęła krzyczeć na szatynkę ta jednak nie pozostała jej dłużna, ach jak ja kocham te zacięte charaktery. Vicky bardzo głośno krzyczała o to że chcą się jej pozbyć jak zrobili to z jej siostrą, że jak tylko wyjedzie to zabiorą jej wszystkie 'skarby' nawet nie wiedziałem, że jest zdolna do tak obraźliwych epitetów, które kierowała w stronę swojej rodzicielki, ta nie pozostawała jej dłużna i moim zdaniem już za dużo powiedziała. Z jednej strony nie dziwie się jej bo to podobno 1 kłótnia od śmierci Julii, ale zdanie o tym że już jej nie kocha bo niej jest sobą było już za wiele dla mnie jak i dla niej. W oczach pojawiły się łzy i pędem pobiegła na górę, a jej rodzicielka usiadła na swoim miejscu i dalej się zajmowała jedzeniem, z resztą każdy spuścił wzrok i udawał że się nic nie stało, jednak nie, stało się i to dużo
-Dziękuję.Ciociu.- Powiedziałem przez zaciśnięte zęby odkładając swój talerz do zmywarki. I pobiegłem na górę. Dziewczyna siedziała skulona przed drzwiami, strasznie mi się jej szkoda zrobiło. Otworzyłem jej niechętnie drzwi ponieważ wiedziałem że od razu zorientuje się co się stało, a z mojego planu będą nici jednak dziewczyna była tak dotknięta słowami matki że od razu rzuciła się na łóżko i oczywiście zabierając mi wcześniej klucz zamknęła za sobą drzwi.
 Już niedługo będzie sobą myśląc to mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech.
Poszedłem do swojego pokoju, umyłem się przebrałem i wyciągnąłem rzeczy, które miałem zamiar ubrać kolejnego dnia i przywlokłem się do łóżka mimo, że dziś mało robiłem jestem wykończony również fizycznie. Jeszcze światło. Nieee pstryczek znajduje się na drugim końcu pokoju. Na czworak podszedłem do niego i pstryknąłem, ale po ciemku wszystko wydaje się straszniejsze więc pobiegłem do łóżka żeby jakiś potwór z szafy nie wylazł. Wasz piszczel też wam pomaga pokonać drogę w ciemności? no nic z utęsknieniem czekałem na następny dzień.

Otworzyłem oczy dopiero wtedy gdy usłyszałem nawoływanie mojego imienia. Spojrzałem w tamtą stronę, ale jedyne co zobaczyłem to ciemność. Udawałem że śpię żeby jakiś upiór mnie nie porwał. Zobaczyłem jej drobną sylwetkę spojrzała na mnie trochę poszturchała i dopiero kiedy była pewna że śpię wślizgnęła się pod moją kołdrę Nagle poczułem zmarznięte i drobniutkie ciało blondynki. Dziewczyna wsunęła się pod moją kołdrę, owinęła się moją ręką i wtuliła tak mocno w mój tors jakby chciała się połączyć ze mnom w jednym ciele. Ciekawe jakby się okazało że nie śpię?


                               ~Vicky~

Obudziły mnie śmiechy i chichy. Czy ja w tym domu nie mogę nawet pospać? Przetarłam zmęczone oczy, ale nie obudziłam się tam gdzie się spodziewałam. Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam chmury czy jestem w niebie? Odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam Niallera czy ja jestem w piekle? czy ja jestem w samolocie? Znów spojrzałam w prawo tym razem trochę się wychylając jaaak wysoko.
- Co do cholery? zapytałam udając spokój
-Lecimy- Opowiedział szczerząc się jak jakiś debil
-To widzę, ale gdzie, do kąt? z kim? Po co?
- Do Londynu, ty i ja, po to aby oderwać cie od wspomnień, proszę daj sobie pomóc- Nie powiem szczena mi opadła. Ale jak to do Londynu? Z drugiej strony nie chciałam zostawać w domu z moją starą, która chodzi ostatnio jakaś pod denerwowana, a Niall o ile będzie ten jego zespolik powinien być zapracowany.
- Dziękuje naprawdę potrzebowałam odskoczni od codziennego życia. A czy tam będą twoi przyjaciele?- Powiedziałam starając się brzmieć jak najbardziej słodko.
- Um... no tak będzie. Szczerze mówiąc myślałem że zareagujesz odwrotnie
- Wręcz przeciwnie zawsze chciałam odwiedzić Londyn naprawdę bardzo ci dziękuje jesteś kochany-powiedziałam przytulając go do siebie czule, widać nie spodziewał się takiej reakcji.
- Wow bardzo mi miło z tego powodu, a i Vicky
-Tak?- zapytałam bo szczerze mówiąc nie wiedziałam do czego zmierza.
-Kocham Cię- powiedział posyłając mi serdeczny uśmiech. Mówił szczerze.Spokojnie,oddychaj, uśmiech, opowiedz.
- Ja Cię też- te 3 słowa wydobyły się ze mnie trudem, ale mój kuzyn chyba to kupił bo jeszcze szerzej się uśmiechnął i złapał mnie za rękę wypowiadając słowa które mnie kompletnie zbiły z tropu
- Cieszę się że do nas wracasz.- Co? Ja nigdzie nie byłam to ty się szlajałeś po Stanach kiedy ja cierpiałam.
- Tak wracam.. chyba i możesz mi powiedzieć kilka szczegółów i co ja mam na sobie?
- Hahaha oczywiście zostaniesz z nami przez jakiś czas może kilka miesięcy jak będziesz chciała to pójdziesz do szkoły poznasz 4 fantastycznych chłopaków i może za przyjaźnisz się z ich dziewczynami, a na sobie masz koszulkę mojego przyjaciela Zayna, bo przesłodko w niej wyglądasz-, a te getry leżały gdzieś na dnie szafy, ale strasznie mi się spodobały więc nie mogłem się powstrzymać żebyś ich nie założyła, w torebce masz wszystkie dokumenty i telefon
- Czekaj momencik czyli to ty mnie przebrałeś z piżamy i ubrałeś w to




- Ty patrz lądujemy!
-Lądu co? nie zmieniaj tematu.
- prosimy zapiąć pasy podchodzimy do lądowania. Uwaga możemy trafić na niechciany wiatr, który może spowodować trzęsienie pokładu, ale bez obaw.

Posłusznie zapięłam pasy. To był mój pierwszy lot i przysięgłam sobie że nawet jeśli bym musiała wracać to wolałabym przejść na piechotę z walizką na plecach niż wsiąść do tej piekielnej maszyny.
Uszy mi się już dawno zatkały, ale gdy tylko spojrzałam na silnik za oknem automatycznie się odetkały. Jeju jak szybko pokonujemy odległości. Chcąc czy nie chcąc musiałam złapać za jego rękę co patrząc na niego bardzo go cieszyło. Zobaczymy jak długo trzeba będzie z ciebie ścierać ten uśmiech.
Ruszyliśmy po walizki i tak dalej. Jakiś gość czekał na nas chyba ochroniarz jak się okazało George był przeogromny i szczerze bałam się go





Odwiózł nas do 'domu' raczej do pałacu, przed którym stało stado bezmózgich napalonych fanek. Kurde skąd one mają te informacje gdzie mieszkają, kiedy wracają założę się że wiedzą jakiej firmy mają bokserki.
Weszliśmy do zamku,a od razu stanęło przede mną
1człowiek-owca 2chłopak cały na czarno z super ramoneską 3 gość co machał ręką jak 6latek powtarzając cześć jestem Liam. Chyba się nie polubimy i 4 chłopak który nie robił nic szczególnego nawet nie wysilił się na uśmiech, już cię lubię!
Wszyscy podaliśmy sobie ręce jak się okazało
1 Harry cóż za oryginalne imię 2 Zayn czyli to jego koszulka, a szkoda bo już się przyzwyczaiłam prześlicznie pachniała 3 Jak sama nazwa wskazuje nazywał się Remigiusz 4 Louis jak słodko!
Po zapoznaniu się udałam się do mojej 'komnaty' która była całkiem ładnie ustrojona.
Nie chciałam się rozpakowywać nigdy tego nie robię. No to w takim razie co mogę robić?
Zeszłam na dół przy okazji się 2 razy gubiąc w końcu dotarłam a raczej wpadłam do kuchni cała zdyszana
wszystkie 5 par oczu zwrócone było do mnie czułam jak mój głos odmawia posłuszeństwa. Właściwie po co ja tu przyszłam? A po laptopa Nialla spokojnie teraz otwórz usta i wydobyłam z nich dźwięk
-tá tú ríomhaire glúine?- zapytałam w jego ojczystym języku- na co on się uśmiechną i wyszedł ze mnom do jakiegoś pomieszczenia w którym było pełno gitar elektrycznych, mikrofonów, głośników komputerów nawet nie wiem skąd on tego laptopa wyciągną ostrzegając że zasięg jest tylko w salonie. Pokiwałam głową uhum fajnie tylko gdzie do cholery jest salon? Chyba moja mina mu w jakiś sposób pokazała że nie za bardzo orientuje się w terenie więc pociągną mnie za rękę do salonu który znajdował się na przeciwko kuchni. Strzeliłam sobie facepalma co nie uszło uwadze blondynowi. Usiadłam na kanapie nogi opierając na szklanym stoliku przede mnom i zaczęłam przeglądać różne głupoty. Nagle poczułam że ktoś się do mnie dosiada. Po mojej prawej stronie zobaczyłam Remigiusza ,a lewej Zayn'a.
-Co tam robisz?- zapytał Mulat
-Nic.
-Widzę że coś oglądasz co to? po jakiemu to?
-Film, po...mongolsku- po mongolsku? nie mogłam wymyślić czegoś oryginalniejszego?
- Po mongolsku woow gdzie się go nauczyłaś- boże co za młotki. Jednak chciałam sprawdzić jak daleko mogę się posunąć.
-A wiesz mieszkałam w Chinach i tam wszyscy mówią tylko po mongolsku.
-Podziwiam Cię jak tam jest? powiedz co!.-coś tu nie gra, chyba za łatwo poszło. Albo ja jestem świetnym aktorem, albo to ja jestem wrabiana.
- W Chinach jest wiecznie ciepło bo wiecie to jest obok Australii. Dobra skubcie się bo powiem to tylko raz. Uwaga. 'Zrobię ci z jaj druty telegraficzne'- Co Boże nie mogłam użyć czego w rodzaju 'dzień dobry', albo 'dziękuję'?
- Zobie ci z gaj duty telefaficzne
- Doskonale!- Czułam się jak matka, która zobaczyła swoje dziecko, które stawia pierwsze kroczki. Kilka razy jeszcze powtarzaliśmy to beznadzieje zdanie, aż w końcu mówili to jak Polacy czystej krwi.
-A co to tak właściwie znaczy?
- Ymm. tooo... jest takie mongolskie pozdrowienie- Proszę niech to kupią!
- Ale fajnie naucz nas jeszcze czegoś!- Serio? jednak to jest mega urocze
- Czy wiecie jak jest po mongolsku 'dobry wieczór'?
-Jak?
- Dobry wieczór
- A wiecie jak jest po mongolsku 'proszę wyjść'?
- Posze wyść.
- Nie.. spadaj palancie
Nagle na ekranie laptopa usłyszeliśmy krzyk męszczyzny skierowany do kobiety JESTEŚ ZWYKŁĄ DZIWKĄ!
-Vicky? a co to znaczy 'dziwka'?- cholera trzeba coś szybko wymyślić!
-Em.. dziwka to po angielsku.. good woman
-Good woman?
-Uhum.
Po nauczeniu się tych kilku słów oglądaliśmy do końca Ukrytą Prawdę na co co każde słowo musiałam im tłumaczyć co z boku musiało wyglądać zabawie. No kiedy to się skończyło włączyliśmy telewizję po angielsku. Robiłam się mega senna, oparłam głowę o ramię Harrego bo przyszła reszta chłopaków i oglądaliśmy jakiś film o kobiecie która musiała zabić 1 osobę. Musiała wybrać między swoim mężem, a ciężarną siostrą. Postanowiła zastrzelić siebie.
-DZIWKA!!- krzyknęli Liam z Zaynem przerażona podskoczyłam na kanapie. Na co wszyscy się zaśmiali
- co wyście powiedzieli?
- dziwka good woman- O czy oni mówią? aaaa no tak. Moja szkoła, jestem z nic dumna
- Tak tak chłopcy dziwka.
Zasnęłam. Oparta o człowieka owcę boże co za obciach.
Znów miałam ten straszny sen. Obudziłam cała zdyszana , spocona i zapłakana. Kiedy unormowałam swój oddech chciałam pójść do Niall i tak jak wczoraj z nim zasnąć. Całe szczęście że wtedy spał na pewno bym uciekła z tego pokoju niż miałabym się spytać czy mogę z nim spać. Strasznie się bałam chciałam się móc w kogoś w tulić jednak nie wiedziałam gdzie jest Niall. Ten dom był ogromny, a nie chciałam budzić chłopaków, ledwie ich znałam, jednak naprawdę się bałam że ten sen stanie się jawą. Wzięłam poduszkę pod pachę i ruszyłam do pierwszego lepszego pokoju. Na jego środku stało ogromne łóżko na którym ktoś spał bingo czyli jednak w kogoś mogłabym się wtulić pytanie tylko w kogo?
Podeszłam do łóżka chłopaka zarzuciłam jego rękę o swoje tłuste ciało i wtuliłam się w niego wdychając jego cudowne perfumy. Zasnęłam z marzeniem że umrę przez sen.

Obudziłam się przytulona jeszcze ciaśniej do chłopaka spojrzałam w górę, a on w dół.
-Vicky?!-Powiedział zdziwiony moim widokiem. O kurwa! chce stąd wyjść, chcę stąd wyjść!

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 4



                      ,,Powoli odsłoniłem kołdrę, ale nie spodziewałem się takiego widoku."

                                           

    Pod pierzyną nikogo nie było.I co teraz? Szybko pobiegłem po Grega budząc go ze snu. Oboje postanowiliśmy przeszukać dom, żeby upewnić się, czy, aby na pewno uciekła. A może jest w łazience? A co z tą krwią?
Po przeszukaniu obu pięter została nam tylko łazienka. Ta przed którą były kropelki krwi i ta, w której lustro było całe pomazane. Gdy już byliśmy pewni, że nie bierze prysznica, nie je śniadania, nie ogląda telewizji postanowiliśmy przeszukać dokładniej łazienkę. Może zostawiła jakiś liścik albo jakieś kolejne zaskakujące rzeczy tutaj znajdziemy? Kiedy przeszukiwałem półkę z szamponami zawołał mnie Greg, który w tym momencie leżał pod pralką. Ku mojemu zaskoczeniu wyciągną z niej nie jakieś koty, ale wiklinowy koszyczek. Szybko wyrzucił jego  zawartość na ziemię i oboje skanowaliśmy jego zawartość. Jest źle. Po zapoznaniu się z zawartością tak niewinnie wyglądającego koszyczka wsadziłem jego zawartość do środka, a Greg w tym momencie poszedł się ubrać. Gdy już wszystko było schowane pobiegłem do mojego dotychczasowego pokoju i z walizki wyciągnąłem pierwsze lepsze jeansy i bluzę. Przed wyjściem z pokoju wziąłem telefon sprawdzając godzinę 5:30. Zanim pogoniłem mojego brata sprawdziłem sypialnie rodziców i wujków. Nie ma ich. Szlak. Szybko zbiegłem po schodach, ledwo przeżywając i spotykając Grega ubierającego buty przed wyjściem. Ubrałem swoją kurtkę nałożyłem czapkę i buty. Gdy tylko otworzyłem drzwi lodowaty podmuch śniegu uderzył naszą twarz dostawałem kurwicy jak wyobrażałem sobie, gdzie teraz może być tak bezbronna i krucha osoba jak moja mała Vicky. Kiedy z Gregiem wyszliśmy z posesji Harrisów bladego pojęcia nie miałem gdzie może się teraz znajdować. Greg, podobnie jak ja, gdy się zdenerwuje nie myśli trzeźwo. Staliśmy tak przed domem i rzucaliśmy sobie hasła
-Sklep
-Koleżanka
-Park
-Chłopak
-Klub
Ale na nic się one nie zdały. Co ona, by mogła robić w sklepie? Chwila jest 5 nad radem wszystkie są zamknięte. Koleżanka? też raczej odpada, o ile się zdążyłem zorientować Vicky nie cieszy się popularnością w szkole. Park? przecież znajduje się 0,5 godziny samochodem stąd. Chłopak? odpada. Klub? Nigdy.
No dobra i co dalej? po około 5 minutach stania na dworze i rzucania zaklęć nie czułem już palców u stóp, a co dopiero ona?, ile ona już marznie? Gdzie marznie? I, czy żyje?
Nie stop nie myśl tak! Miałem już dość stania i czekania nie wiadomo na co i tak, po prostu zacząłem iść przed siebie. Greg chyba pomyślał, że wiem, co robię, bo widziałem w jego oczach cień nadziei. Jednak niestety nie braciszku. Zacisnąłem usta w prostą linię a brwi zmarszczyłem. Najracjonalniejsze wyjaśnienie, to to, że ktoś ją porwał. Na samą myśli przyśpieszyłem kroku. Nerwowo zacząłem rozglądać się dookoła. Cholera po raz pierwszy ją odwiedziłem. Nie mam bladego pojęcie, gdzie ja teraz jestem i ,gdzie iść dalej.
Kiedy tak się rozglądałem wpadłem w 1.5 metrową zaspę i dopiero, wtedy zorientowałem się, że wokół nas nie ma nic poza śniegiem. Śnieg był wszędzie a z tego co zdążyłem zauważyć drogi są nie przejezdne. Nagle dmuch wiatru przypomniał mi, że nie jestem w stanie nic zrobić. Ja Niall Horan ze słynnego zespołu, wielki gwiazdor stoję w zaspie w ogóle nie wiedząc, gdzie. Stoję i nagle przyszła do mnie myśli wysłana z niebios!
-Greg, Julia!- krzyknąłem
- Co? o czym ty mówisz?!
Odpiąłem zamek błyskawiczny swojej kurtki z wygrzebałem w niej mój telefon. Szybko odblokowałem go i wszedłem w internet nie zwracając uwagi na mojego starszego brata, który krzyczy abym mu wyjaśnił. Ni za cholerę jestem w transie.
-Niall cholera jasna czemu się uśmiechasz! Nie wiem, czy wiesz na nasza baby znajduję się nie wiadomo gdzie nie wiadomo z kim i w ogóle nie wiemy, czy ona jeszcze żyje! ,więc może raczysz mi wyjaśnić co cię tak bawi?
- Dobrze ale to w drodze nie mamy wiele czasu!
-Jakiej drodze? Do czego? Niall do cholery wytłumacz  mi gdzie biegniemy!
-Greg wykaż się inteligencją i powiedz mi jaki dziś dzień!
- 15 stycznia! i co z tego?
-To że równe pół roku temu zginęła Julia.
- I co z tego! Nie zmieniaj tematu i powiedz gdzie biegniemy!
-Cmentarz!!!
Droga na cmentarz była długa, za to biegnie się tam prosto jak w mordę strzelił. Kiedy się tam zbliżaliśmy zacząłem analizować wszystko. Ten krzyk to był jej krzyk. Przez ten koszyk jest jaka jest, bo on nie pozwala jej zapomnieć. Te cięcia nie są tylko na rękach. Ale skąd była ta krew? Coś z tym trzeba zrobić! Trzeba ją wyciągną z tej żałoby! Tylko jak?
-Niall, a jeśli, to nie jest ten cmentarz?- kurcze nie przemyślałem tego.
-Greg pamiętasz, kiedy przyjechaliśmy tu na pogrzeb? Powoli zaczynam przypominać sobie szczegóły zaraz powinno, by być drzewo, a zaraz potem po lewej powinna stać ogromna willa.
-Niall drzewo!!!
-Wiedziałem!- na moje usta wkradł się delikatny uśmiech. Ale co z tego nie jest powiedziane, że akurat tam będzie, a może jej już nie będzie? Kiedy wyobrażałem sobie czarne scenariusze co zobaczymy na cmentarzu przyśpieszyłem jeszcze bardziej.
-Jest willa! Gdzie teraz?
- W prawo!
po prawej znajdowało się wejście na cmentarz. A przed, nim masywna brama którą bez większego wysiłku popchnąłem. Nic mi nie przeszkodzi w dostaniu się do niej!
 Jesteśmy już w połowie dotarcia do 'baby' teraz wystarczy tylko znaleźć grób. Cholera, ile osób umarło w przeciągu tak krótkiego czasu. Cmentarz był nie do poznania, a w dodatku pora roku i czasu w jakim przybyliśmy tu nie pomaga!
- I co teraz?- wysapał Greg opierając się o swoje kolana.
-Rozdzielamy się!
Greg pobiegł w prawo, a ja w lewo. Cholera jestem tu 2 raz w życiu jak mam się domyślić, że to akurat, to miejsce? Przede mnom były setki nagrobków, a ja byłem sam. Podbiegłem do pierwszego lepszego nagrobka i zacząłem ścierać śnieg z miejsca, w którym były inicjały zmarłych
-Vanessa Hall- pudło
-Alexis Rodigues- pudło
-Hannah Martin- pudło
Jeżeli tak dalej pójdzie moje ręce mogą długo nie przeżyją. Ale ja się tak łatwo nie poddam!, chociaż te ręce miałby, by mi odpaść ja się nie poddam! A, jeśli nawet, to mam jeszcze nogi!
-Niall! Niall!- usłyszałem krzyk brata dosyć daleko. Stanąłem na równe nogi zacząłem się rozglądać po, nim całym i miałem wrażenie jakbym był sam. Gdzie on do cholery jest?!
-Niall tutaj!
-Gdzie?!
Czułem się wtedy, jak dziecko. Mały bezbronny Nialler stoi po środku ogromnego cmentarza o 6 nad ranem w styczniu i nasłuchuje wołania brat. i co teraz? tylko się rozpłakać. A co, jeśli, to wszystko mi się tylko wydawało i Greg i Vicki śpią sobie teraz spokojnie, a ja mam jakieś halucynacje?
Na szczęście (albo nie) dostałem śnieżką w tył głowy, a gdy się obudziłem zobaczyłem czerwone światełko na przeciwko mnie. Znicz! Ale skąd do cholery jasnej tam robi znicz i czemu on się jeszcze pali, skoro tak wieje?
Kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem kucającego Grega(dzięki Bogu, czyli, to mi się nie przyśniło) przed pewnym pomnikiem. Pomnikiem należącym do  Juli Evans!
-Niall co z tobą? wymyśl coś!!
-dlaczego tu stoimy? powiedziałem bardzo spokojnie.
-To grób Juli!
-Ale nie naszej!
-I co z tego Niall podejdź tu!- spełniłem jego rozkaz. Podszedłem do chłopaka ściskającego zaspę śniegu przed grobem dziewczyny, o której pierwszy raz słyszę.
Gdy poszedłem bliżej zaspa zmieniła się w blondynkę leżącą na kolanach mojego brata.
-Szybko zrób coś- wrzeszczał Greg, a ja się czułem jakbym był w jakimś śnie. Podszedłem do niej i złapałem jej policzek lodowaty. Sprawdziłem puls, którego tam nie było i dopiero, wtedy pojąłem, że tylko minuty przesądzą o jej życiu. A jeśli ona nie żyje? Szybko cofnąłem swoją rękę od jej twarzy i jak oparzony odskoczyłem na śnieg.
Niall proszę ocknij się i zadzwoń po karetkę- Jednak ja się nie ruszałem przed oczami przeminęły mi chwile, w którym moja mała Vicky bawiła się ze mną w piaskownicy opalała się na plaży, kąpała w basenie, dawała rady na temat pewniej dziewczyny i jak bardzo płakała przy naszym rozstaniu nagle po wspomnieniach pojawiły się myśli dotyczące przyszłości. Widzę jej pogrzeb jej nagrobek postawiony tuż obok siostry jej rodziców w czasie żałoby.NIE jedna z moich przyszywanych sióstr już straciłem nie pozwolę jej na to!
Nagle poczułem się, jak wyrwany z jakiegoś transu wszystko ocknąłem się i zadzwoniłem po karetkę. Niestety, oni nie mogli jak się tu dostać przez śnieg na drogach. Podali nam wskazówki co robić i jak się dostać do szpitala. Razem z bratem pobiegliśmy w stronę najbliższego szpitala.
    Kiedy dobiegliśmy wszystko było już przygotowane. Greg położył naszą kruszynkę, a ja spojrzałem na jej twarz która była cała oziębła nie miała już zdrowego koloru, a na jej włosach był szron. Nie wiadomo jak długo tam była.
Chciałem wejść tam, gdzie ją zawieźli, ale najpierw trzeba było powiadomić rodziców i wypełnić kartę.
   
Siedziałem na tym plastikowym krzesełku już którąś godzinę z rzędu, jednak nikt nie postanowił nas powiadomić o jej stanie. Nie mogę jej stracić! Jeśli ona umrze to będzie, to tylko i wyłącznie moja wina, gdybym wcześniej zadzwonił może było, by już po wszystkim? Dlaczego jej nie pilnowałem? Czemu nie zareagowałem na jej krzyk? Co mnie zatrzymywało, żeby jej nie odwiedzić w tych trudnych chwilach. Jeśli coś jej się stanie to będzie tylko i wyłącznie moja wina! A, jeśli przeżyje spróbuje odrobić nasz stracony czas.
    W tle słyszałem czyiś płacz co jeszcze bardziej poruszyło moje poczucie winy.

Pod wieczór wyszedł jakiś lekarz i powiedział, że zrobili co mogli, a teraz leży w śpiączce.
       
  Czyli jedną stopą jest już na 2 świecie

Wszyscy wiedzą, że nie wiadomo ile ta śpiączka potrwa. może godzinę dzień miesiąc rok, a może już w ogóle się nie obudzi? Przecież była taka młoda tak piękna i słaba.
    Musiałem wyjść przed szpital, żeby odsapnąć.
    Rozejrzałem się i zobaczyłem tylko śnieg. Mnóstwo śniegu. To on ją zabił! 
Po smutku nie było już śladu, za to zastąpiła nienawiść schyliłem się wziąłem trochę śniegu w ręce i uformowałem z niego kulkę. Rzucałem przed siebie krzycząc głośno. Kiedy opadłem z sił usiadłem na krawężniku przed szpitalem i spuściłem głowę.
 - Musze do niej wracać! Co, jeśli się już obudziła?!-zerwałem się na równe nogi i pobiegłem w stronę szpitala, ale niestety wpadłem na mojego ojca, który wmawiał mi, że to nie moja wina i, że  jestem już przemęczony. Jednak nie miałem ochoty wdawać się z, nim w kłótnie.
   Wróciłem na moje plastikowe krzesełko i spojrzałem na moje ręce, nie pokoił mnie w nich kolor, jednak, to teraz nie ważne! Nie mogę opuścić tego miejsca, chociaż na chwilę. Przechodząca pielęgniarka ukucnęła przede mnom spojrzała na moje ręce i kazała mi pójść za nią. Nie! Jednak może powinienem?
   Poszedłem za młodą kobietą do pewnej sali. Usiadłem na kozetce i obserwowałem jej ruchy. Podeszła do szawki wyciągnęła kilka maści i nalała ciepłej wody do termoforu. Podeszła do mnie i przysunęła sobie krzesło.
Mimo wszystko ja górowałem nad nią wzrostem. Spojrzała mi w oczy i delikatną mała rączką złapała moją ogromną w porównaniu do niej. Zeszła wzrokiem na moje ręce. Była bardzo ładna drobna blondynka z długimi włosami o niebieskich oczach i gęstych rzęsach zgrabny nosek i śnieżnobiały uśmiech


   Po zrobieniu wszystkich badań i nałożeniu 10 000 maści zapomniałem, już po co tu właściwie jestem.
Cały stres znikną, gdy tylko mnie dotchnęła, ale to nie mogło trwać wiecznie.
Obiecuje, że jak tylko Vicky się wybudzi zostanie moim oczkiem w głowie

                            ~*~
                     3 dni później

  Z pokoju wyszła niska, pielęgniarka i podeszła do nas.
- Panna Victoria Harris była w bardzo poważnym stanie na szczęście już sie obudziła i najpóźniej jutro zostanie ona wypisana.-Jeeest! zaczynamy akcje 'come back Vicky'
- Czy my możemy ją odwiedzić?-zapytałem.
-Oczywiście! Tylko proszę pojedynczo i nie wzbudzać złych emocji w pacjentce.-
Wszyscy popatrzeliśmy po sobie. Kto pierwszy powinien wejść? Wypadałoby, żeby byli rodzice jednak ja nie mogłem się doczekać.
Staliśmy chwilę w ciszy aż nagle zostałem popchnięty na przód przez brata, o którego nogę prawie się potknąłem. Stałem chwilę przed naciśnięciem klamki. Wziąłem jeszcze jeden wdech i popchnąłem drzwi.
 Leżała na tym łóżku jak za karę. Głowę miała odwróconą w przeciwną stronę, ale, kiedy usłyszała otwieranie drzwi spojrzała na mnie.Czy możliwe jest schudnąć w 4 dni?
Podszedłem do jej łóżka, ale ta odwróciła głowę. Dlaczego? Zawołałem ją. Cisza. Złapałem za drobną dłoń. Cisza. Przez ten cały czas jak u niej, byle trzymałem ją za rękę, jednak żadne z nas się nie odezwało. Siedzieliśmy tak dobrą godzinę, a nasze dłonie powoli zaczynały się pocić, jednak ja nie miałem zamiaru puścić. Mógłbym tak siedzieć całą noc, żeby ją chronić, ale wredna pielęgniarka kazała mi wyjść, bo cisza nocna. Nie chętnie odłożyłem jej rączkę,a już przy drzwiach cofnąłem się i pocałowałem ją w czółko, na co żaden mięsień z jej twarzy nie drgnął.
    Wróciłem do domu umyłem się i poszedłem spać do jej pokoju, aby nacieszyć się jej zapachem, a od jutra zaczynamy akcję 'Wróć do mnie Victorio!' Ostatnimi myślami były 2 dziewczyny.




-----------------------------------------------------------------------------------------

  Hej lubię tutaj wpadać. Siadam przed laptopem i przez 2,3 godziny jestem w transie.
 Nadal nie mogę uwierzyć, że dodałam tą laskę z play'a (xd) mam słabość do blondynek.
NARESZCIE ZACZYNA SIĘ COŚ DZIAĆ !



poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 3








                              Następnego dnia obudziłam się w swoim łóżku wtulona w Niallera.Delikatnie nie budząc go poszłam do łazienki która była naprzeciw mojego pokoju spod pralki wyciągnęłam koszyczek. Jak każdego dnia przejrzałam jego zawartość po tym weszłam do kabiny i wzięłam poranny prysznic. Kiedy już nasmarowałam moje ciało balsamem skapnęłam się że nie jest zabrałam ubrań mojego pokoju więc owinięta ręcznikiem weszłam do mojego pokoju najciszej jak się da i szukałam moich ubrań. Jednak kiedy się odwróciłam okazało się że mój słodziuśki kuzyneczek zboczuszek z uśmiechem na twarzy mnie podgląduje. Oj nie ładnie świnio. Na szczęście nie za wiele udało mu się zobaczyć. Odwróciłam się do niego w dalszym ciągu owinięta ręcznikiem z poniesioną brwią.
-Więęęc....
-Co więc?-Opowiedział.IDIOTA
Mógłbyś dać mi trochę prywatności?
-Pewnie- dalej się na mnie gapiąc opowiedział
- To może się odwrócisz a ja wrócę do łazienki?-Zasugerowałam ale geniusz chyba nie poją-A z resztą chyba nie ważne- powiedziałam biorąc pierwsze lepsze rzeczy i wracając do łazienki.
Kiedy już w niej byłam szybko ubrałam się i spojrzałam w lustro. Ja-pier-dole...
Po raz kolejny na mojej twarzy zauważyłam te fioletowe worki i zapadnięte poliki. Nie mogłam tam siedzieć długo bo zostawiłam Nialla w moim. Pokoju. I ubraniami.Z wspomnieniami. Zdjęciami Jej. Z moim telefonem. I laptopem.
Po nim mogę się spodziewać wszystkiego.




Po cichutku weszłam na przed pokój i ostrożnie wychyliłam się dla upewnienia że Pan Mądry mnie nie widzi żebym mogła go przyłapać na gorącym uczynku. Po nim mogłam się wszytego spodziewać no ale na litość boską to mój kuzyn moja rodzina my family meine familiy. Czy on? Czy on właśnie wyciągnął mój biustonosz z komody? Postanowiłam mu nie psuć przyjemności więc tylko oparłam się o framugę.Tak tak kuzynku pomacaj go sobie powąchaj co z tego że stoję kilka metrów dalej?
Stóje. Stoję. Stoję. I kurwa stoję tu już 4 minute a on dalej się nim nie nacieszył. Ile można?
- No przymierz przymierz wiem że chcesz.- na dźwięk mojego głosu chłopak odskoczył jak poparzony a mają własność rzucił na ziemię. Jak on śmiał?! Nie dość że śpi w MOIM pokoju do którego nikt bez zgody na piśmie nie może bez karnie wejść to w MOIM łóżku i jeszcze ma czelność szperać mi po szawkach. Nie wiadomo gdzie jeszcze grzebał w jego poszukiwaniu.
- Ja em...um...
-Jak mogłeś?!- czy nikt nie rozumie że mam swoje zasady?
-Przepraszam- widzę jego oczy ze Shreka ale wisi mnie to.
-Nie weź w ogóle wyjdź z tego pokoju okej? Nie przy puszczałam że jesteś zdolny do grzebania ludziom po szawkach.
-ale ja napraw...-nie dokończył bo on i jego walizka wylądowali na korytarzu.

Po całym incydencie z Niallem uznałam ten dzień do nie udanych bo z pewnością już dzisiaj humoru nie odzyskam.
Chyba ktoś coś krzyczy z dołu.
 Okazało się że wołają na śniadanie niestety traf chciał że "szperacz" usiadł na przeciw i wysyłam mi przepraszające spojrzenia. Zignorowałam je. Śniadanie minęło w pogodnej atmosferze tak przy najmniej słyszałam...
Oczywiście nie obyło się bez pytań
"Jak tam w nowej szkole?" "Masz chłopaka?" Ile masz wzrostu?" Ile ważysz bo strasznie schudłaś?"
Przy najmniej nie poruszyła tematu no um... Julii. Udawałam że jej nie słyszę i z precyzją chirurga zaczęłam kroić naleśnika. Ciotka już chciała mnie szturchnąć aby odwrócić moją uwagę ale na szczęście mama ją zatrzymała szepcząc że nie warto. Dziękuję jej że przy najmniej ona mnie rozumie bo z pewnością jakby ciotka zapytałaby mnie o te same denne pytania to od razu bym się na nią z pazurami rzuciła. 
Po jakże udanym śniadaniu poszłam na górę do swojego pokoju. Nie wychodziłam z niego przez dłuższy czas i nie robiłam niczego szczególnego.Właściwie to nic nie robiłam tylko siedziałam na środku dywanu z podkulonymi nogami ale rzeczywiście ktoś musiał przerwać tę błogą ciszę... grrrr nie podchodzić gryzę!
Od kluczyłam drzwi a przede mną stał wianuszek rodziny Horanów. Co kurwa?! Sabat czarownic czy jak?
-córciu informujemy cię że wychodzimy i wrócimy dopiero jutro nad ranem a ty w tym czasie zostaniesz z chłopakami dobrze?
- No-naprawdę czy ten dzień mógłby być gorszy? Teraz tylko ja Greg i "szperacz" lepiej być nie mogło. Gdy tylko o tym pomyślałam zamknęłam wszystkim zebranym drzwi przed nosem. Szkoda tylko że w porę nie mogłam ich zakluczyć bo mój tata je otworzył.
- A może wszyscy w tym czasie zejdziecie na dół i pooglądacie jakieś filmy?
Tak super!-odpowiedzieli bracia
- ja zrobię popcorn
- a ja zacznę wygrzewać kanapę
 I nagle 12 sztuk oczu spojrzały na mnie w oczekiwaniu.
-No okey- mimo wszystko wiedziałam że moi rodzice też w pełni nie doszli po tym incydencie wiec nie chciałam żeby czyli się jakby stracili obie córki.
-O TO ŚWIETNIE MYŚLELIŚMY ŻE SIĘ NIE ZGODZISZ A TERAZ PA! Musimy uciekać już na razie i nie kładźcie  się zbyt późno spać.
Po sekundzie nie było po nich śladu. Taaa a może czasem trzeba się rozerwać? Po stracie córki? Taaak Vicky ty to masz łeb. 
Pod czas oglądania filmu o nie znanym mi tytule. Wydaje mi się że był nawet ciekawy ale nie jestem pewna bo cały czas skupiałam się na tym że młodszy z Horanków mi się przygląda. Chyba Greg domyślił się dlaczego są takie emocje jakie są wiec pod pretekstem wyjścia do łazienki usuną się z pola widzenia. Ty gno-ju. Taaa. Kiedy Gredek wyszedł do akcji wkroczył Pan Nieśmiały. Podszedł uklękną przede mną i załapał za ręce po chwili zaczął przepraszać Boże jaki on ma dar przekonywania. Kiedy wypowiadał każde słowo patrzył mi prosto w oczy. (RATUNKU RATUNKU chyba zakochuje się w oczach kuzyna.) Lekko pociągną mnie za dłonie zmuszając do wstania z kanapy.I mówił
-To wszystko naprawdę nie było zaplanowane nie chciałem cię w żaden sposób urazić tylko wiesz nie mogłem się powstrzymać.
-Chwila bo nie łapie nie mogłeś powstrzymać od grzebania w moich rzeczach?! Niall ja rozumiem że my się bardzo długo nie widzieliśmy ale to chyba oczywiste że się tak nie robi nawet rodzinie. Nie wróć a zwłaszcza rodzinie!
- Ja ciebie naprawdę przepraszam. Może z twojego punktu widzenia tak to wygląda ale..
No nie! 
- z mojego punktu widzenia? Przepraszam grzebałeś perfidnie w moich rzeczach!! Czego tam szukałeś wiem że pewnie rodzice cię nasłali żebyś sprawdził czy przypadkiem nie mam jakiś prochów albo może dlatego żeby zabrać mi jedyne skarby po mojej św.pamięci siostrze dobrze mówię?!!?!
- Na miłość boską daj mi dokoń...
-Nie dam ci dokończyć oczekuje tylko odpowiedzi "tak chciałem cie sprawdzić" lub "tak chciałem cię okraść"- teraz to już nie panowałam nad emocjami nad krzykiem nad ruchami. 
A on zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Czy to normalna reakcja ludzi po oberwaniu gazetom w głowie czy to ja jestem nie normalna??
On podszedł i mnie obezwładnił przyciskając do siebie. Oczywiście ja nie byłam chętna do przytulasow i dopiero po kilku minutach przestałam się szarpać. Jego delikatne dłonie przypierał moje ciało do jego i głaskały moje plecy kreślić na nich wzorki.Na swoim karku czułam jego oddech.I w tej chwili doznałam szoku. Nialler jest pierwszą osobą którą przytuliłam od czasu wypadku. Przez pół roku on jest jedyny nawet rodzice byli odtrącani. Coś we mnie pękło. Z niewiadomych przyczyn z moich oczu zaczął się lać wodospad. Przez jakiś czas myślałam że już przekroczyłam limit łez w całym moim życiu a tu proszę jeden przytulas i taka fala. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że przez połowę roku odtrącałam od siebie ludzi. Dzieliłam rzeczy na moje i ich tych moich nikt nie miał prawda ruszać. Tworzyłam tak zwaną barierę ochroną której nikt nie miał prawa przekroczyć. Zapomniałam jak przyjemnie jest się komuś wypłakać w ramię. Właściwie chyba nigdy tego nie zrobiłam. Jako dziecko się wstydziłam pokazać łzy a po jej śmierci nikt nie miał ze mną kontaktu. Boże Niall jesteś wspaniałym człowiekiem!
- Dziękuję.. -wypłakalam odsuwając się aby spojrzeć w jego oczy
- Za co?- powiedział zdezorientowany chłopak
- Za to że nie pozwoliłam ci utrzymywać ze sobą ludzkich kontaktów tylko jak ostatnia świnia cię odtrącałam. Przepraszam wiem że jesteś delikatny i nie powinnam ci sprawiać takiej przykrości.
- wiesz czasem tak bywa. To normalne że tak się zachowujesz. Mimo to uważam że jesteś w pewien sposób dzielna.
- nie Niall ja jestem zwykłym tchórzem. Wiem że już czas aby oprzytomnieć i się z tym pogodzić ale mimo takiego długiego czasu dziura w moim sercu nie zmniejsza się nawet odrobinę- po tych słowach zalałam się jeszcze wielką falą łez.
Niall w tym czasie przysuną mnie jeszcze bardziej do siebie i delikatnymi ruchami pocierał moje plecy. Co w pewien sposób mnie uspokajało
- Po prostu nie wierzę że już jej nie ma po prostu to do mnie nie dociera.
Po tych słowach szybko przetarła łzę która nie wiem kiedy wydostała się z jego błękitnego oka.
-Mi też jej strasznie brakuje.
 Siedzieliśmy w takim uścisku bujając się raz w prawo raz w lewo jakiś czas bo na ekranie zauważyłam napisy końcowe. Jak szybko minęło 210 minut.
Na szczęście tą grobową ciszę Niall przerwał.
-Chyba Greg się zgubił.-Chwała mu za to że ma taki charakter bo ja i salon w którym oglądaliśmy film nie przeżyłby kolejnego napadu łez. Odsunął się ode mnie spojrzał głęboko w oczy z zapytał się czy już wszystko było w porządku odpowiedz była jasna. Nie.


Potem pomógł mi się przebrać dzięki bogu nie zauważył nacięć na ciele.



                      Niall

Widać było że strasznie to przeżywa i chyba po raz pierwszy widziałem jak okazuje słabości. Tamte chwile odeszły. Moje obie ukochane kuzynki odeszły tyle że jedna fizycznie a druga psychicznie. Kiedy opowiadała mi jak bardzo za nią tęskni wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo się zmieniła. Nie wiedziałem że potrafi być taką kruchą osobą! Zawsze była radosna i dumna. A teraz skulona słaba chuda blada mógłbym dłużej ją tak opisywać ale wystarczy tyle że po prostu była odzwierciedleniem samej siebie. Biedna mała Vicky była okaleczona na rekach i oby tylko tam już nie chciałem się jej o to wypytywać widać ze była już tym wszystkim zmęczona.Delikatnie położyłem ją do łóżka a sam poszedłem w poszukiwaniu pokoju w którym mógłbym przenocować

                                                             Rano

                                                                    Vicky


Obudziłam się jak zawsze bez poczucia życia. Było strasznie w domu ale mimo wszystko pragnienie żeby pójść do łazienki było ważniejsze. Wzięłam telefon i oświetlałam sobie drogę do pomieszczenia na przeciwko. Stanęłam przed lustrem i się wystraszyłam. Moje niegdyś puszyste blond włosy były cienkie zniszczone i poplątane policzków w ogóle nie było oczy szare zamglone bez mojego specyficznego błyśnięcia i usta popękane i ułożone w codzienną podkowę. Wow już dawno nie przyglądałam się sobie. Spojrzałam na wyświetlacz była 3:56 zabawne ONA umarła o 15:56 dokładnie pół pieprzonego roku temu. Czy to jakiś znak? Czułam jak moje kolana dotykają zimnych kafelek a ręce wędrują ku mojej skrytce na koszyczek. Wyciągnęłam z niej ostatnie zdjęcie mojej Juleczki i przyczepiłam je do lustra spojrzałam na nią potem na siebie i znowu na zadbaną i uśmiechniętą dziewczynce i znów na lustro. Fuj. Jak zawsze zaczęłam przeglądać cały koszyczek zdenerwowana próbowałam zaleś próbkę jej ulubionych waniliowych perfum ale nigdzie jej nie było musiałam wstać i zapalić światło ale nigdzie go nie było szybko wszystko wysypałam i nagle usłyszałam znajomy dźwięk. To była jej kostka do gry na gitarze. Skąd ona się tutaj wzięła? Powoli ją podniosłam i wszystko oprócz kostki i zdjęcia wsadziłam na swoje miejsce. Ostatni raz spojrzałam na zdjęcie i nie mogąc wytrzymać spojrzałam w róg łazienki a przy nim stała moja odwieczna przyjaciółka waga. Powolnym krokiem podeszłam do niej delikatnie stanęłam i zaczekałam aż cyferki się ułożą.55.6 to było jak wyrok śmierci.Zabawne jeszcze wczoraj wydawałam się sobie taka chuda. Spojrzałam w lustro i dotknęłam mojego brzucha potem bioder i ud. Spojrzałam na zdjęcie i pomyślałam "ona nigdy nie miała problemów z wagą" wzięłam najbliższą szminkę i na lustrze napisałam "gruba świnia" biorąc kostkę do gry wróciłam do mojego pokoju. Niestety po drodze zahaczyłam o coś i rozcięłam sobie połowę stopy. Krew leciała bardzo szybko ale co ja mogłam zrobić? Próbowałam zasnąć ale na marne wiec wstałam i zaczęłam przeglądać wszystkie albumy.

 My po raz pierwszy w przedszkolu. My po raz pierwszy w szkole. Pierwsza komunia. Jazda na rowerze. Złamanie. Strata zęba. Pierwszy chłopak. I tak dalej i dalej. Uśmiechniętą i twarz w trumnie. Żeby pobudzić atmosferę jak z horroru wszędzie widziałam jakieś cienie. Postanowiłam to ignorować i przeglądać nerwowo zdjęcia <Trzask> co to było? Oczy od razu zaczęły przeglądać cały pokój to coś było za szafą która była na końcu pokoju. Przy najmniej nie jest blisko. <Trzask!> To nic o patrz twój partner z pierwszego balu. <Bum> mój telefon spadł. Um.. to znak że trzeba iść spać. Wbiegłam szybko do łóżka bojąc się że zaraz jakieś ręce wyjdą z pod łóżka i mnie gdzieś zaciągną. Nie mogłam spać cały czas czułam ba sobie czyiś wzrok. Na szczęście w końcu zasnęłam.
Obudziłam się byłam sama w domu o dziwo nie czułam już bólu tak jakby moja siostra jeszcze żyła. Chyba już po wszystkim. Wzięła mnie ochota na pójścia do szkoły. W szkole jak zwykle nuda te same nie znajome twarze czułam się samotnie bo nie znałam tych osób z imienia a Julii nigdzie nie było. W jak każdą środę miałam dodatkowe kółka a po nich jeszcze poprawa sprawdzianu. Więc po mimo krótkich lekcji ze szkoły wyszłam po 16. Nie wiem dlaczego ale o tej porze już było ciemno. Kiedy już byłam na przeciwko mojego domu nie mogłam się ruszyć. Naprawdę. Nogi nie chciały się mnie słuchać! Nagle parzę przejeżdża ogromna ciężarówka jadąca nie mniej niż 200km/h. Zdążyłam tylko zobaczyć światła i usłyszeć trzask łamanych kości. Już wiedziałam czemu nie mogłam się ruszyć. Przeznaczenie. Stałam dokładnie tam gdzie moja siostra wcześniej. Myśląc że teraz wyrosną mi skrzydełka czekałam na światełko zamiast tego otworzyłam oczy. Dlaczego tego wcześniej nie zrobiłam? Zbyt wiele nie widziałam tylko sufit. Brzydki sufit. Nagle rozległy się kroki i kilka osób nachyliło się nade mną. To byli moi rodzice i Juleczka (<3) i jakiś zgarbiony mężczyzna w białym fartuchu z długim nosem. Przypominał trochę dr heinz'a dundersztyc'a.Chciałam jakoś wstać coś powiedzieć ale usłyszałam tylko "przykro mi" i nagle coś zamknęło mi oczy.
Uch to bolało auć moja twarz coś mi się wrzyna. Czemu tu tak ciasno? Czemu tu tak biało? Czemu właśnie zostałam oblana wodą święconą? O nie nie nie nie nie to nie tak jak myślicie. Wy mnie żywce chcecie pochować tak!? Ale ja żyje halo pomocy! Jednak żyje bo prawdo podobnie ktoś właśnie zaraz do mnie podejdzie. O są moja rodzinka! A teraz mnie stąd wyciągnijcie.Niestety dostałam tylko jakimś wiechciem w twarz.
"Spoczywaj w spokoju Vicky
Ciemność. Ciemność. Ciemność.


                   ~Niall sen~



If I’m louder, would you see me?
Would you lay down in my arms and rescue me?
Cause we are the same
You save me
when you leave it’s gone again


skończyłem swoją zwrotkę w moments i zacząłem przyglądać się naszym fanką. Wiedziałem że gdzieś tam jest moja księżniczka. Wszystkie głośno krzyczały ale jeden pisk usłyszałem bardzo wyraźnie jednak nigdzie nie znalazłem jego właściciela. Bałem się ponieważ on nie brzmiał jak pisk radości czy podniecenia tylko jak pisk strachu i bólu. Tak bardzo starałem się odnaleźć tę dziewczynę. Jest widzę ją stoi zapłakana w tłumie. Nagle wszystko ucichło. Wszyscy zwrócili się ku znajomie wyglądającej dziewczyny. Vicky która w tamtym momęcie przypominała ducha. Ubrana w starą białą koszule nocną z potarganymi blond włosami i twarzą spoglądającą na swoje bose stopy. Podniosła głowe i patrząc mi w oczy powiedziała "ratuj mnie" a potem się obudziłem. Naprawdę starałem się  unormować oddechu. Posiedziałem chwile w łóżku i zauważyłem że już świta. Nim się obejrzałem z moim oddechem było już w porządku. Postanowiłem pójść do łazienki i doprowadzić się do normalnego stanu kto wie może jeśli wstanę przed Vicky zrobię jej śniadanie? Wiem jak bardzo cierpi może jeszcze postaram się ją pocieszyć choćby tyle ile u niej mieszkam czyli nie cale 6 dni. Wybrałem kilka ciuchów i wyszedłem na korytarz. Poczułem coś zimnego na stopie. Krew? Ale kiedy się skaleczyłem?Dobra posprzątam to potem a teraz wezmę prysznic. Kiedy tylko przekroczyłem próg łazienki pierwsze co zobaczyłem to lustro. Popisane szminką a na jego rogu zdjęcie Juli. Jest źle. Szybko pobiegłem do jej pokoju ale nic nie widziałem po za stertą porozrzucanych rzeczy których było jeszcze więcej niż ostatnio. Wszystkiego wszędzie było pełno z wyjątkiem jej. Nie pewnym krokiem podszedłem do łoża ponieważ zauważyłem górkę pod kołdrą.Powoli odsłoniłem kołdrę ale nie spodziewałem się takiego widoku


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Cześć i czołem wielki powrót! Po chyba 2 miechach powracam a ze mnom to coś. Bardzo proszę o komentarze c:







czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 2





       Nareszcie nadszedł "upragniony" wtorek wszystko zniosę nawet tą rodzinę która przyjedzie na cały bity tydzień wszystko tylko nie wstawać. Nie dlatego że jestem zwykłą nastolatką i wczesne wstawanie do szkoły to dla mnie katorga nie, tylko dlatego że gdy otwieram oczy świat staje się taki niewinny, taki ciepły promienie słońca przyjemnie grzeją moją twarz jednak kiedy sobie przypomnę o braku moje Julii to wszystko wokół staje się takie brutalne promienie już mnie nie grzeją ale nieprzyjemnie rażą w oczy. I w tym właśnie momencie ten dzień jest dla mnie dniem do dupy. Co ja mówie ostatnie 0,5 roku takie jest.



Tak wiec poszłam skorzystać z porannej toalety. W lustrze zobaczyłam zupełnie inną osobę niż sobie wyobrażałam. Było ze mną gorzej niż się spodziewałam. Poszarpane włosy, zaczerwienione, podpuchnięte oczy,cera całkiem nie zadbana i usta wykrzywione w grymasie bólu. Trzeba będzie doprowdzić siebie do porzątku. To tylko tydzień- pomyślałam ale serce mówiło to aż tydzień. Wziełam ożezwiający prysznic i owinełam się ręcznikiem nastepnie podeszłam do lustra. Sama się siebie przestraszyłam. Co prawda już bardzo długo nie przeglądałam się i szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiej przemiany. Z moich puciowatych policzków zostały wyostrzone kości policzkowe oczy były całe podkrążone a włosy słabe, do tego moge policzyć swoje żebra, nadziać kogoś na miednicę, a mój kręgosłup może służyć jako wykałaczki do szaszłyków. Jednym słowem nie chciałam na siebie patrzeć byłam obrzydliwa, brzydka a do tego panicznie chuda. Wyglądałam jak chodzący trup. Im dłużej stałam przed lustrem tym bardziej nienawidziłam siebie. Nie myśląc długo sięgnęłam po ostrze leżące w mojej tajnej skrytce, a dokładniej mówiąc w małym wiklinowym koszyczku schowanym pod pralką w którym mieściłam mój pamiętnik, tak wiem to głupie ale tam spisywałam moje odczucia i w pewnym sensie mi to pomagało miałam też wszystkie amuleciki, sznureczki z muliny i naszyjniki przyjazni, ale nie tylko z moją siostrą ale również z moimi przyjaciółmi z dawnej szkoły. Co prawda po mimo tego że zmieniłam szkołę po jej śmierci, ale na początku moi przyjaciele ci prawdziwi utrzymywali ze mną kontakt ale pewnego dnia kiedy mnie pocieszali miałam już tego dość. Dość tego że wszyscy się nade mną użalają i pieprzą że wszystko się ułoży, że będzie dobrze, ale ma wiem że to tylko puste słowa. W końcu nie wytrzymałam tej paplaniny i wykrzyczałam im że mam ich dość że chce mieć spokój i żeby mi się więcej na oczy nie pokazywali. I tyle...
   A poza takimi pierdołami jest też zdjęcie. Małe, niewinne zdjęcie na którym jestem ja i ona. Na tym zdjęciu jesteś takie szczęśliwe, nieświadome że to jest nasze ostatnie wspólne zdjęcie. Zawsze kiedy je widzę mimowolnie się uśmiecham, a potem nadchodzi fala bólu i rozczarowania. Wtedy biorę koleżankę-żyletkę obracam ją w dłoni i robię cięcia. Ostatnio stałam się bardziej kreatywna bo zaczęłam kroić napisy typu "forever" ale teraz miałam ochotę "wyżezlbić" napis "perfect" Jak mówiłam wykroiłam sobie piękny napis oczywiście potem ubrałam dres i za dużą bluzkę i długim rękawem.
 Mama kazała mi zejść na dół bo perfekcyjna rodzinka przyjechała.
 Kiedy zeszłam po schodach ze sztucznym uśmiechem doznałam szoku. Przedemną pojawiła się słynna rodzinka Horanów. Jak mogłam zapomnieć o moich ukochanych i jedynych kuzynach? Na ich widok poczułam ukucie w sercu bo pamiętam że kiedyś byliśmy nierozłączni. Ja,Julia,Niall i Greg. Potem starszy poszedł do nowej szkoły i znalazł dzieciaków w swoim wieku a nas nazywał przydupasami. Wtedy nam się to nie podobało ale teraz śmiać mi się chce kiedy przypominam sobie jaki dumny chodził po domu i mówił że jest tym najstarszym. Niestety potem się okazało że musimy się przeprowadzić. To było nie do zniesienia. Ja wraz z moją siostrą nie wyobrażaliśmy sobie chociażby dnia bez nich no ale cóż. Mimowolnie uśmiechnełam się pod nosem i mimo tego że tak bardzo za nimi tęskniłam to nadal nie potrafiłam być szczęśliwą TAK NAPRAWDĘ przez ani chwilę. Jak mi wypadało podeszłam do nich i ze wszystkimi się przywitałam uściskiem dłoni.
 Potem okazałam chłopakom ich dotychczasowy pokój. Który jeszcze niedawno był JEJ pokojem ale rodzice przerobili go na pokój gościnny tym samym kurcząc moje pamiątki po niej. Jednak Niall bardzo nalegał żebym go nie zostawiała z Gregiem w jednym łóżku. Powiedział że się ślini, chrapie a w dodatku przez sen opowiedział Niallerowi co robił z Denise w sobotnią noc
Od tamtej pory Niall cały czas szantażuje go tym tekstem. Oczywiście kiedy mądry Horanek opowiadał mi co wtedy usłyszał obok stał główny bohater jego historii więc nie obyło się bez morderczego spojrzenia i niespodziewanego ciosu prosto tam gdzie się chłopców nie bije. Blondynek od razu złapał się tam gdzie przed chwilą dostał i z piskiem zwiną się na podłogę.
-Widzisz jak mnie traktuje- powiedział blondasek z oczami kota ze Shreka
-To czysta miłość młody poczekaj aż ci opowiem co jeszcze się działo w tą sobotnią noc- chłopak chciał obrócić to w żart ale ja i tak widziałam rumieniec na jego oby dwóch policzkach. Im było do śmiechu ale ja jak najszybciej chciałam wyjść z tego pokoju.
-Vicky miej miej serce, przygarnij mnie!- obużył się Niall
-Czy ty zamierzasz ode mnie uciec?!-zapytał Greg podchodząc bardzo blisko do chłopaka zwijającego się z bólu.
- No okey- powiedziałam chcąc jak najszybciej stąd wyjśc
- Jesteś wielka!- krzykną i od razu się podniósł zapominając o jakim kolwiek bólu i już stał przy drzwiach ale nagle duży krzyną
- Chcesz mnie tak po prostu zostawić!? Po tylu latach! A kto po raz pierwszy zabrał do Nandos? Hmm to się dla ciebie nie liczy? Jasne uciekaj zostaw mnie dla dziewczyny-Niespodziewanie Niallerek pokazał tylko język i uciekł ucieszony.
-Zapomniałeś walizek!- krzyknełam
-Kurcze a miałem takie dobre wyjście- powiedział biorąc swoje walizki.
-Też cię kocham i będę za tobą cholernie tęsknił ale wiedz że to nie ma sensu. Przykro mi. To koniec pozostaje nam tylko przyjazni...-Młody dalej kontynuował swój monolog niczym wyciągnięty z jakiegoś taniego serialu w którym główny bohater-Greg zdradza swoją wybrankę-Nialla- ... ale wiedz że zawsze będziesz w moim ser..
- Na miłość boską wybieramy się do pokoju obok który jest za ścianą a nie na tamten świat! - przerwałam nie mogąc już dużej ustać na nogach. Fakt dzisiaj jeszcze nie nie jadłam ani wczoraj i przed.. pomyślałam
Oby dwoje spojrzeli na mnie przerażeni bo przez całe dzieciństwo ani razu nie krzyknęłam a tu proszę taka sytuacja.
-Żegnaj- Niall wysłał całusa do brata który go "złapał" spojrzał na sufit i powtórzył tę samą czynność.Po tym Niall wyszedł. W końcu. Mijając łazienkę na przeciwko mojego pokoju strzeliłam sobie siarczystego policzka w mojej podświadomości. Chyba za wcześnie się zgodziłam. Przecież kiedy on wejdzie do mojego pokoju zorientuje się że jest coś z moją psychiką nie w porządku. A do tego to już nie będzie tylko mój pokój ale także jego przez cały cholerny tydzień. Moje ciało aż kipiało ze złości. Miałam tysiąc myśli w głowie ale przecież droga do mojego pokoju nie trwa wiecznie.
Otworzyłam mu drzwi żeby mógł wejść cały obładowany. Jeszcze nigdy nie miał okazji widzieć mojego pokoju ale  na pewno nie wyobrażał sobie czegoś takiego. Okna pozasłaniane czarną długą zasłoną aż do ziemi która prawie w ogóle nie przepuszczała światła, ściany pomalowane ciemnym niebieskim wcale nie rozświetlały tego miejsca jednak powieszone na nich były białe światełka,nie miałam siły ich ściągać po tych cholernych świętach więc niech zostaną. Na podłodze był dywan tego samego koloru co ściany i ogromne łóżko oczywiście 2 osobowe bo jako siostry bardzo często razem spałyśmy. Do tego sterta zdjęć moich i Juli oraz pełno porozwalanych ciuchów i pustych kubeczkach po jogurtach .
- Wow- to jedyne słowo, które wypowiedział
- Zapomniałam posprzątać wybacz.
- Niesądziłem że dziewczyna może mieć aż tak brudny pokój. Nie, nie wiedziałem żeby dziewczyna miała w ogóle brudny pokój
-A jednak- wzruszyłam ramionami i zaczełam zbierać ciuchy z dywanu, którego praktycznie tam nie było ale jednak.
Niall podszedł i przykucną przymnie.
-Ja wiem że jest ci ciężko po stracie siostry, ale trzeba iść do przodu, zapomnieć i pogodzić się z tym. Zrozum ja cię rozumiem al...
- Ale mineło już dużo czasu. Tak tak wiem prawie codziennie to słyszę. Ale ja nie potrafię. Nie rozumiesz ! -Teraz to już krzyczałam jak opętana-Jakim ty prawem mówisz mi że mam o niej zapomnieć jak?- zaczęłam w niego rzucać wszystkim co wpadło mi tylko w ręce wyzywając go od najgorszych. On tylko bardzo mocno mnie do siebie przytulił i za nic nie wyglądało na to że chciałby puścić. Próbowałam się wyrwać jak tylko się dało. Szarpałam się, drapałam i okładałam pięściami dalej krzycząc jak jakaś psychiczna. Z czasem niejedzone śniadanie, kolacja, obiad i inne dawały o sobie znaki. Powoli opadałam z sił i powoli mdlałam. Złapałam się chłopaka żeby nie upaść a gdy już odzyskałam równowagę doszłam do wniosku że chyba naprawdę jestem psychiczna bo kto normalny w dzień przyjazdu chłopaka którego niegdyś kochałam jak brata okładała go pięściami i wymawiając przy tym tyle obraźliwych epitetów. Przytuliłam go. Tak po prostu. Widać moje emocje opadły.
- Przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło ja po pro...
-Ćssss...
Trzymał mnie w uścisku bujając się przy tym i głaszcząc po głowie. A ja po prostu nie wytrzymałam i się popłakałam. Tak długo mnie już nie przytulał, czułam potrzebę zwierzenia mu się.
- Przepraszam-powiedziałam i podniosłam głowę do góry żeby na niego spojrzeć.
- To nie twoja wina. To normalne. Ja chyba popełnił bym samobójstwo gdyby tego debila zza ściany zabrakło.
-Ej! sam jesteś debilem!
-Usłyszeliśmy krzyk Grega i walniecie w ścianę
-Niepodsłu...
-Chuj!!!- krzykną Greg najgłośniej jak się potrafiło, a z dołu usłyszeliśmy krzyki Maury że ma się wyrażać i jak tylko wrucą do Mullingar to sobie porozmawiają
-Ale mamo to ten idiota mnie podpuścił!
-Greg!! Teraz to możesz już szykować dla siebie karę
-Ale mamo ja...
- Nie zaczyna się zdania od ale.
- A spadaj- powiedział to nieco ciszej ale i tak było to słychać
-Cos ty powiedział?!
Spojrzałam na chłopaka do którego byłam nadal przylepiona a on zaśmiał sie i powiedział:
- Rodzina wariatów.- Po tych słowach oboje się zaśmialiśmy. Bardzo mi go brakowało. Potem posprzątaliśmy mój pokój i poszliśmy zrobić cobie gorącej czekolady do picia, a kiedy była już gotowa razem z chłopakiem wzięliśmy po kocu i weszliśmy na balkon który ukrywał się za zasłonami. Dardzooo dużo rozmawialiśmy. O jego zespole o którym się dużo dowiedziałam. Znam teraz ich imiona i charaktery. Wspominaliśmy też stare czasy z Gregiem w roli głównej na przykład jak pojechaliśmy do wesołego miasteczka i Greg przyczepił się do deski klozetowej, a potem musiał iść z tym do szpitala bo okazało się żę klej nie chce ustąpić. Biedny nastoletni chłopak musiał naginać do szpitala przez połowę miasta z deską klozetową na dupie. Od tego momentu unika publicznych toalet niczym Liam łyżek. To też wiem dzieki opowieścią Nialla. Jednak z ciekawych tematów zeszliśmy na mnie.
-A ty jak sobie radzisz no wiesz bez niej?
- A daj spokój nie chce o tym mówić
-Vicky...
- Jest okey nie masz się o co martwić
-Vicky...
-Okey,okey- wzięłam głęboki oddech. Jest kompletnie do dupy. Nie radzę sobie, ostatnio nawet sama zauważyłam że się staczam.
- Co masz na myśli?
-To że się reglanie tnę! To właśnie miałam na myśli!
-Nie miałam odwagi nawet na niego spojrzeć dlatego zasłoniłam dłońmi twarz i po prostu wyłam jak dziecko
-Ja... ja nie wiedziałem
-A niby skąd miałbyś wiedzieć skoro nie widzieliśmy się tyle że aż o to tobie zapomniałam- powiedziałam przez szloch.
-Nigdy bym się po tobie nie spodziewał... Przepraszam.
-Za co?
-Za to że mnie tyle nie było przecież mogłem wsiąść w najbliższy samolot i tu przylecieć. Boże tak strasznie cię przepraszam- usiadł razem ze mną na jednym z krzeseł stojących na balkonie i po prostu mnie obioł dalej przepraszając i nucąc mi jaką piosenkę, którą już gdzieś wcześniej słyszałam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.



-----------------------------------------------



No i jest drugi !
YOLO!



czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 1


Julia! gdzie jest moja ładowarka?
-Skąd mam wiedzieć ja ją odkładałam!
-Ale ty jesteś beznadziejna...
-nie masz prawa tak o mnie mówić szczególnie że jej nie ruszałam
-Jesteś zwykłym tchórzem mogłabyś się chociaż przyznać. Lepiej zejdz mi z oczu!

       

         I po prostu odeszła...tak bez pożegnania
I znów ten sen. Obudziłam się z krzykiem. Jak mogłam pozwolić żeby wtedy wyszła ? To było już pół roku temu a ja wciąż nie mogę się pozbierać. A może to dlatego że to ty ją zabiłaś? Cały czas się obwiniam.


      Julka wyszła żeby ochłonąć. Jak zawsze paliła. Była taka zła na swoją siostrę ponieważ bardzo żadko się kłóciły dlatego dziewczyny nie umiały poradzić sobie z wyrzutami sumienia dlatego bardzo szybko się godziły... Julka stała jak zaczarowana z papierosem w ręku patrzą przed siebie. Była myślami w zupełnie innym świecie. Przecież w każdej chwili może wrócić do domu i poszukać wspólnie ładowarki. Tak to byłby dobry pomysł! 
-Może jak szybko wrócę to nie będzie się tak gniewać- pomyślała i bez chwili zastanowienia pobiegła w stronę domu. Jednak zapomniała że za nią jest ulica... co prawda nie było na niej zbyt ruchliwa, ale akurat wtedy musiała pędzić ciężarówka.
W tym samym czasie druga siostra postanowiła się pogodzić i wyszła przed dom.
Rozpędzona ciężarówka wjechała prosto w niczego nie świadomą Julię. Siła była taka ogromna że ciało dziewczyny leciało przez jakiś czas aż w końcu zatrzymało się na drzewie.


    - I właśnie w ten sposób nie mam siostry-
 Fakt może nie byłyśmy rodzonymi siostrami ale właśnie w taki sposób się traktowałyśmy. I pomyśleć że to przez takie niepotrzebne urządzenie jak ładowarka nie mam siostry. Nie mam nawet komu się wyżalić jedyna osoba to policja i psycholog którego załatwili mi rodzice. To trochę ciężkie kiedy spokojnie wychodząc z domu jesteście świadkami śmierci siostry. Jak sobie przypomnę z jaką szybkością i siłą uderzyła w to drzewo, potem jej ciało jechało po asfalcie co doszczętnie ją zniszczyło.
Przed pogrzebem Julka była zszywana i malowana żebyśmy po raz ostatni zobaczyli ją w normalnym stanie. Ale i tak było widać wszystkie blizny i szwy. Zawsze wyobrażałam sobie że umrzemy razem jako stare emerytki z mnóstwem wnucząt. Ale jednak moja głupota przekreśliła wszystko. Przecież miałyśmy tyle planów tyle miałyśmy zwiedzić. Miałyśmy zrobić sobie wycieczkę po Stanach i Europie ale najważniejsze to było odwiedzić Londyn. Co prawda mieszkałyśmy w Anglii ale od kąt pamiętam zawsze to było nasze marzenie.
Tak naprawdę po za psychologiem nie mam z kim rozmawiać a ostatnio odzywam się coraz mniej niż zwykle. Mam za dużo myśli.
 Niby chodzę do dużej szkoły ale nikogo nie znam. Nikogo tylko niektórych z klasy imiona kojarzę to wszystko. Może to dlatego czuję że się oddalam od rzeczywistości. Potrafię zamknąć się w pokoju na cały dzień usiąść na środku pokoju podkulić nogi i po prostu patrzeć na ścianę przede mną. Już nawet nie płacze nie mam już z czego płakać wszystkie łzy już wypłakałam. Ostatnio regularnie samo okaleczam się ale oczywiście muszę się maskować przed rodzicami. Jest mi naprawdę ciężko na sercu. Chyba zwariowałam. Jeśli ktoś powiedział by mi pół roku temu że tak będzie wyglądać moje życie to za nic bym nie uwierzyła. Że będę ponurą Vicky bez jakichkolwiek pasji, bez Julii że będę się regularnie ciąć i że będę rozmawiała do kolorowej muliny zawiązanej na moim nadgarstku bo zawsze widzę ją jak się uśmiecha, a nie tego potwora leżącego w trumnie. To nie była Julia. Tak naprawdę widziałam ją po raz ostatni kiedy patrzyła na mnie tymi oczami ułamek sekundy przed tym. Jestem zamkniętym w sobie człowiekiem i potworem który sprawił ból swojej siostrze, sobie i rodzinie.

                                                                            [...]

Świetnie właśnie się dowiedziałam że jakaś ciotka do nas przyjeżdża i w dodatku nie sama z mężem i dwoma synami. Świetnie... teraz 24/7 będę musiała chodzić z uśmiechem na twarzy, kolorowych ciuszkach, jeść, odzywać się,śmiać. Wszystko żeby tylko nie siedzieć w moim schronie w którym uciekam od problemów. Aż odliczam dni do wtorku. Cały czas się mamy pytam ale ta jakoś zawsze ucieka od tematu. Tylko po co ?








------------------------------------------------------------------------
No i mamy 1 ! Z góry was przepraszam za wszystkie błędy i za brak jakichkolwiek gadżetów obiecuje że w następnych rozdziałach będzie coraz lepiej ! Postaram się też o jakieś ciekawe gify. I jeszcze jedno proszę pozostawcie jakiś komentarz jeśli macie jakieś uwagi c:

środa, 26 marca 2014

Prolog




Historia opowiada o dziewczynie której umarła bardzo związana z nią przyrodnia siostra. Bohaterka załamuje się i całkowicie odcina się od świata. Jej dotychczasowi przyjaciele nie akceptują jej, są przeciwko niej. Victoria kompletnie się załamuje i stacza. Jednak po długiej rozłące jej kuzyn Niall przyjeżdża do niej i postanawia jej pomóc. Zabiera ją do Londynu gdzie dziewczyna mieszka z pozostałą 4 . Powoli zaczyna wracać do siebie. Jednak sprawy komplikują się i pada za dużo nie miłych słów. Vicky nie myśląc na trzezwo wraca do swojego rodzinnego miasta i pogrąża się co raz bardziej. Czy któryś z dotychczasowych przyjaciół zainteresuje się nią ?






Bohaterowie

                                                         



   +      

     Julia/Evans/03.04.1994
                 

                                                     Vicky/Harris/03.05.1995



                                                Rose McKartney/08.05.1994


                                                       One Direction/23.07.2010



                                                          Zara Walker/15.01.1994.