Następnego dnia obudziłam się w swoim łóżku wtulona w Niallera.Delikatnie nie budząc go poszłam do łazienki która była naprzeciw mojego pokoju spod pralki wyciągnęłam koszyczek. Jak każdego dnia przejrzałam jego zawartość po tym weszłam do kabiny i wzięłam poranny prysznic. Kiedy już nasmarowałam moje ciało balsamem skapnęłam się że nie jest zabrałam ubrań mojego pokoju więc owinięta ręcznikiem weszłam do mojego pokoju najciszej jak się da i szukałam moich ubrań. Jednak kiedy się odwróciłam okazało się że mój słodziuśki kuzyneczek zboczuszek z uśmiechem na twarzy mnie podgląduje. Oj nie ładnie świnio. Na szczęście nie za wiele udało mu się zobaczyć. Odwróciłam się do niego w dalszym ciągu owinięta ręcznikiem z poniesioną brwią.
-Więęęc....
-Co więc?-Opowiedział.IDIOTA
Mógłbyś dać mi trochę prywatności?
-Pewnie- dalej się na mnie gapiąc opowiedział
- To może się odwrócisz a ja wrócę do łazienki?-Zasugerowałam ale geniusz chyba nie poją-A z resztą chyba nie ważne- powiedziałam biorąc pierwsze lepsze rzeczy i wracając do łazienki.
Kiedy już w niej byłam szybko ubrałam się i spojrzałam w lustro. Ja-pier-dole...
Po raz kolejny na mojej twarzy zauważyłam te fioletowe worki i zapadnięte poliki. Nie mogłam tam siedzieć długo bo zostawiłam Nialla w moim. Pokoju. I ubraniami.Z wspomnieniami. Zdjęciami Jej. Z moim telefonem. I laptopem.
Po nim mogę się spodziewać wszystkiego.
Po cichutku weszłam na przed pokój i ostrożnie wychyliłam się dla upewnienia że Pan Mądry mnie nie widzi żebym mogła go przyłapać na gorącym uczynku. Po nim mogłam się wszytego spodziewać no ale na litość boską to mój kuzyn moja rodzina my family meine familiy. Czy on? Czy on właśnie wyciągnął mój biustonosz z komody? Postanowiłam mu nie psuć przyjemności więc tylko oparłam się o framugę.Tak tak kuzynku pomacaj go sobie powąchaj co z tego że stoję kilka metrów dalej?
Stóje. Stoję. Stoję. I kurwa stoję tu już 4 minute a on dalej się nim nie nacieszył. Ile można?
- No przymierz przymierz wiem że chcesz.- na dźwięk mojego głosu chłopak odskoczył jak poparzony a mają własność rzucił na ziemię. Jak on śmiał?! Nie dość że śpi w MOIM pokoju do którego nikt bez zgody na piśmie nie może bez karnie wejść to w MOIM łóżku i jeszcze ma czelność szperać mi po szawkach. Nie wiadomo gdzie jeszcze grzebał w jego poszukiwaniu.
- Ja em...um...
-Jak mogłeś?!- czy nikt nie rozumie że mam swoje zasady?
-Przepraszam- widzę jego oczy ze Shreka ale wisi mnie to.
-Nie weź w ogóle wyjdź z tego pokoju okej? Nie przy puszczałam że jesteś zdolny do grzebania ludziom po szawkach.
-ale ja napraw...-nie dokończył bo on i jego walizka wylądowali na korytarzu.
Po całym incydencie z Niallem uznałam ten dzień do nie udanych bo z pewnością już dzisiaj humoru nie odzyskam.
Chyba ktoś coś krzyczy z dołu.
Okazało się że wołają na śniadanie niestety traf chciał że "szperacz" usiadł na przeciw i wysyłam mi przepraszające spojrzenia. Zignorowałam je. Śniadanie minęło w pogodnej atmosferze tak przy najmniej słyszałam...
Okazało się że wołają na śniadanie niestety traf chciał że "szperacz" usiadł na przeciw i wysyłam mi przepraszające spojrzenia. Zignorowałam je. Śniadanie minęło w pogodnej atmosferze tak przy najmniej słyszałam...
Oczywiście nie obyło się bez pytań
"Jak tam w nowej szkole?" "Masz chłopaka?" Ile masz wzrostu?" Ile ważysz bo strasznie schudłaś?"
Przy najmniej nie poruszyła tematu no um... Julii. Udawałam że jej nie słyszę i z precyzją chirurga zaczęłam kroić naleśnika. Ciotka już chciała mnie szturchnąć aby odwrócić moją uwagę ale na szczęście mama ją zatrzymała szepcząc że nie warto. Dziękuję jej że przy najmniej ona mnie rozumie bo z pewnością jakby ciotka zapytałaby mnie o te same denne pytania to od razu bym się na nią z pazurami rzuciła.
Po jakże udanym śniadaniu poszłam na górę do swojego pokoju. Nie wychodziłam z niego przez dłuższy czas i nie robiłam niczego szczególnego.Właściwie to nic nie robiłam tylko siedziałam na środku dywanu z podkulonymi nogami ale rzeczywiście ktoś musiał przerwać tę błogą ciszę... grrrr nie podchodzić gryzę!
Od kluczyłam drzwi a przede mną stał wianuszek rodziny Horanów. Co kurwa?! Sabat czarownic czy jak?
-córciu informujemy cię że wychodzimy i wrócimy dopiero jutro nad ranem a ty w tym czasie zostaniesz z chłopakami dobrze?
- No-naprawdę czy ten dzień mógłby być gorszy? Teraz tylko ja Greg i "szperacz" lepiej być nie mogło. Gdy tylko o tym pomyślałam zamknęłam wszystkim zebranym drzwi przed nosem. Szkoda tylko że w porę nie mogłam ich zakluczyć bo mój tata je otworzył.
- A może wszyscy w tym czasie zejdziecie na dół i pooglądacie jakieś filmy?
Tak super!-odpowiedzieli bracia
- ja zrobię popcorn
- a ja zacznę wygrzewać kanapę
I nagle 12 sztuk oczu spojrzały na mnie w oczekiwaniu.
-No okey- mimo wszystko wiedziałam że moi rodzice też w pełni nie doszli po tym incydencie wiec nie chciałam żeby czyli się jakby stracili obie córki.
-O TO ŚWIETNIE MYŚLELIŚMY ŻE SIĘ NIE ZGODZISZ A TERAZ PA! Musimy uciekać już na razie i nie kładźcie się zbyt późno spać.
Po sekundzie nie było po nich śladu. Taaa a może czasem trzeba się rozerwać? Po stracie córki? Taaak Vicky ty to masz łeb.
Pod czas oglądania filmu o nie znanym mi tytule. Wydaje mi się że był nawet ciekawy ale nie jestem pewna bo cały czas skupiałam się na tym że młodszy z Horanków mi się przygląda. Chyba Greg domyślił się dlaczego są takie emocje jakie są wiec pod pretekstem wyjścia do łazienki usuną się z pola widzenia. Ty gno-ju. Taaa. Kiedy Gredek wyszedł do akcji wkroczył Pan Nieśmiały. Podszedł uklękną przede mną i załapał za ręce po chwili zaczął przepraszać Boże jaki on ma dar przekonywania. Kiedy wypowiadał każde słowo patrzył mi prosto w oczy. (RATUNKU RATUNKU chyba zakochuje się w oczach kuzyna.) Lekko pociągną mnie za dłonie zmuszając do wstania z kanapy.I mówił
-To wszystko naprawdę nie było zaplanowane nie chciałem cię w żaden sposób urazić tylko wiesz nie mogłem się powstrzymać.
-Chwila bo nie łapie nie mogłeś powstrzymać od grzebania w moich rzeczach?! Niall ja rozumiem że my się bardzo długo nie widzieliśmy ale to chyba oczywiste że się tak nie robi nawet rodzinie. Nie wróć a zwłaszcza rodzinie!
- Ja ciebie naprawdę przepraszam. Może z twojego punktu widzenia tak to wygląda ale..
No nie!
- z mojego punktu widzenia? Przepraszam grzebałeś perfidnie w moich rzeczach!! Czego tam szukałeś wiem że pewnie rodzice cię nasłali żebyś sprawdził czy przypadkiem nie mam jakiś prochów albo może dlatego żeby zabrać mi jedyne skarby po mojej św.pamięci siostrze dobrze mówię?!!?!
- Na miłość boską daj mi dokoń...
-Nie dam ci dokończyć oczekuje tylko odpowiedzi "tak chciałem cie sprawdzić" lub "tak chciałem cię okraść"- teraz to już nie panowałam nad emocjami nad krzykiem nad ruchami.
A on zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Czy to normalna reakcja ludzi po oberwaniu gazetom w głowie czy to ja jestem nie normalna??
On podszedł i mnie obezwładnił przyciskając do siebie. Oczywiście ja nie byłam chętna do przytulasow i dopiero po kilku minutach przestałam się szarpać. Jego delikatne dłonie przypierał moje ciało do jego i głaskały moje plecy kreślić na nich wzorki.Na swoim karku czułam jego oddech.I w tej chwili doznałam szoku. Nialler jest pierwszą osobą którą przytuliłam od czasu wypadku. Przez pół roku on jest jedyny nawet rodzice byli odtrącani. Coś we mnie pękło. Z niewiadomych przyczyn z moich oczu zaczął się lać wodospad. Przez jakiś czas myślałam że już przekroczyłam limit łez w całym moim życiu a tu proszę jeden przytulas i taka fala. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że przez połowę roku odtrącałam od siebie ludzi. Dzieliłam rzeczy na moje i ich tych moich nikt nie miał prawda ruszać. Tworzyłam tak zwaną barierę ochroną której nikt nie miał prawa przekroczyć. Zapomniałam jak przyjemnie jest się komuś wypłakać w ramię. Właściwie chyba nigdy tego nie zrobiłam. Jako dziecko się wstydziłam pokazać łzy a po jej śmierci nikt nie miał ze mną kontaktu. Boże Niall jesteś wspaniałym człowiekiem!
- Dziękuję.. -wypłakalam odsuwając się aby spojrzeć w jego oczy
- Za co?- powiedział zdezorientowany chłopak
- Za to że nie pozwoliłam ci utrzymywać ze sobą ludzkich kontaktów tylko jak ostatnia świnia cię odtrącałam. Przepraszam wiem że jesteś delikatny i nie powinnam ci sprawiać takiej przykrości.
- wiesz czasem tak bywa. To normalne że tak się zachowujesz. Mimo to uważam że jesteś w pewien sposób dzielna.
- nie Niall ja jestem zwykłym tchórzem. Wiem że już czas aby oprzytomnieć i się z tym pogodzić ale mimo takiego długiego czasu dziura w moim sercu nie zmniejsza się nawet odrobinę- po tych słowach zalałam się jeszcze wielką falą łez.
Niall w tym czasie przysuną mnie jeszcze bardziej do siebie i delikatnymi ruchami pocierał moje plecy. Co w pewien sposób mnie uspokajało
- Po prostu nie wierzę że już jej nie ma po prostu to do mnie nie dociera.
Po tych słowach szybko przetarła łzę która nie wiem kiedy wydostała się z jego błękitnego oka.
-Mi też jej strasznie brakuje.
Siedzieliśmy w takim uścisku bujając się raz w prawo raz w lewo jakiś czas bo na ekranie zauważyłam napisy końcowe. Jak szybko minęło 210 minut.
Na szczęście tą grobową ciszę Niall przerwał.
-Chyba Greg się zgubił.-Chwała mu za to że ma taki charakter bo ja i salon w którym oglądaliśmy film nie przeżyłby kolejnego napadu łez. Odsunął się ode mnie spojrzał głęboko w oczy z zapytał się czy już wszystko było w porządku odpowiedz była jasna. Nie.
Potem pomógł mi się przebrać dzięki bogu nie zauważył nacięć na ciele.
Niall
Widać było że strasznie to przeżywa i chyba po raz pierwszy widziałem jak okazuje słabości. Tamte chwile odeszły. Moje obie ukochane kuzynki odeszły tyle że jedna fizycznie a druga psychicznie. Kiedy opowiadała mi jak bardzo za nią tęskni wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo się zmieniła. Nie wiedziałem że potrafi być taką kruchą osobą! Zawsze była radosna i dumna. A teraz skulona słaba chuda blada mógłbym dłużej ją tak opisywać ale wystarczy tyle że po prostu była odzwierciedleniem samej siebie. Biedna mała Vicky była okaleczona na rekach i oby tylko tam już nie chciałem się jej o to wypytywać widać ze była już tym wszystkim zmęczona.Delikatnie położyłem ją do łóżka a sam poszedłem w poszukiwaniu pokoju w którym mógłbym przenocować
Rano
Vicky
Obudziłam się jak zawsze bez poczucia życia. Było strasznie w domu ale mimo wszystko pragnienie żeby pójść do łazienki było ważniejsze. Wzięłam telefon i oświetlałam sobie drogę do pomieszczenia na przeciwko. Stanęłam przed lustrem i się wystraszyłam. Moje niegdyś puszyste blond włosy były cienkie zniszczone i poplątane policzków w ogóle nie było oczy szare zamglone bez mojego specyficznego błyśnięcia i usta popękane i ułożone w codzienną podkowę. Wow już dawno nie przyglądałam się sobie. Spojrzałam na wyświetlacz była 3:56 zabawne ONA umarła o 15:56 dokładnie pół pieprzonego roku temu. Czy to jakiś znak? Czułam jak moje kolana dotykają zimnych kafelek a ręce wędrują ku mojej skrytce na koszyczek. Wyciągnęłam z niej ostatnie zdjęcie mojej Juleczki i przyczepiłam je do lustra spojrzałam na nią potem na siebie i znowu na zadbaną i uśmiechniętą dziewczynce i znów na lustro. Fuj. Jak zawsze zaczęłam przeglądać cały koszyczek zdenerwowana próbowałam zaleś próbkę jej ulubionych waniliowych perfum ale nigdzie jej nie było musiałam wstać i zapalić światło ale nigdzie go nie było szybko wszystko wysypałam i nagle usłyszałam znajomy dźwięk. To była jej kostka do gry na gitarze. Skąd ona się tutaj wzięła? Powoli ją podniosłam i wszystko oprócz kostki i zdjęcia wsadziłam na swoje miejsce. Ostatni raz spojrzałam na zdjęcie i nie mogąc wytrzymać spojrzałam w róg łazienki a przy nim stała moja odwieczna przyjaciółka waga. Powolnym krokiem podeszłam do niej delikatnie stanęłam i zaczekałam aż cyferki się ułożą.55.6 to było jak wyrok śmierci.Zabawne jeszcze wczoraj wydawałam się sobie taka chuda. Spojrzałam w lustro i dotknęłam mojego brzucha potem bioder i ud. Spojrzałam na zdjęcie i pomyślałam "ona nigdy nie miała problemów z wagą" wzięłam najbliższą szminkę i na lustrze napisałam "gruba świnia" biorąc kostkę do gry wróciłam do mojego pokoju. Niestety po drodze zahaczyłam o coś i rozcięłam sobie połowę stopy. Krew leciała bardzo szybko ale co ja mogłam zrobić? Próbowałam zasnąć ale na marne wiec wstałam i zaczęłam przeglądać wszystkie albumy.
My po raz pierwszy w przedszkolu. My po raz pierwszy w szkole. Pierwsza komunia. Jazda na rowerze. Złamanie. Strata zęba. Pierwszy chłopak. I tak dalej i dalej. Uśmiechniętą i twarz w trumnie. Żeby pobudzić atmosferę jak z horroru wszędzie widziałam jakieś cienie. Postanowiłam to ignorować i przeglądać nerwowo zdjęcia <Trzask> co to było? Oczy od razu zaczęły przeglądać cały pokój to coś było za szafą która była na końcu pokoju. Przy najmniej nie jest blisko. <Trzask!> To nic o patrz twój partner z pierwszego balu. <Bum> mój telefon spadł. Um.. to znak że trzeba iść spać. Wbiegłam szybko do łóżka bojąc się że zaraz jakieś ręce wyjdą z pod łóżka i mnie gdzieś zaciągną. Nie mogłam spać cały czas czułam ba sobie czyiś wzrok. Na szczęście w końcu zasnęłam.
Obudziłam się byłam sama w domu o dziwo nie czułam już bólu tak jakby moja siostra jeszcze żyła. Chyba już po wszystkim. Wzięła mnie ochota na pójścia do szkoły. W szkole jak zwykle nuda te same nie znajome twarze czułam się samotnie bo nie znałam tych osób z imienia a Julii nigdzie nie było. W jak każdą środę miałam dodatkowe kółka a po nich jeszcze poprawa sprawdzianu. Więc po mimo krótkich lekcji ze szkoły wyszłam po 16. Nie wiem dlaczego ale o tej porze już było ciemno. Kiedy już byłam na przeciwko mojego domu nie mogłam się ruszyć. Naprawdę. Nogi nie chciały się mnie słuchać! Nagle parzę przejeżdża ogromna ciężarówka jadąca nie mniej niż 200km/h. Zdążyłam tylko zobaczyć światła i usłyszeć trzask łamanych kości. Już wiedziałam czemu nie mogłam się ruszyć. Przeznaczenie. Stałam dokładnie tam gdzie moja siostra wcześniej. Myśląc że teraz wyrosną mi skrzydełka czekałam na światełko zamiast tego otworzyłam oczy. Dlaczego tego wcześniej nie zrobiłam? Zbyt wiele nie widziałam tylko sufit. Brzydki sufit. Nagle rozległy się kroki i kilka osób nachyliło się nade mną. To byli moi rodzice i Juleczka (<3) i jakiś zgarbiony mężczyzna w białym fartuchu z długim nosem. Przypominał trochę dr heinz'a dundersztyc'a.Chciałam jakoś wstać coś powiedzieć ale usłyszałam tylko "przykro mi" i nagle coś zamknęło mi oczy.
Uch to bolało auć moja twarz coś mi się wrzyna. Czemu tu tak ciasno? Czemu tu tak biało? Czemu właśnie zostałam oblana wodą święconą? O nie nie nie nie nie to nie tak jak myślicie. Wy mnie żywce chcecie pochować tak!? Ale ja żyje halo pomocy! Jednak żyje bo prawdo podobnie ktoś właśnie zaraz do mnie podejdzie. O są moja rodzinka! A teraz mnie stąd wyciągnijcie.Niestety dostałam tylko jakimś wiechciem w twarz.
"Spoczywaj w spokoju Vicky"
Ciemność. Ciemność. Ciemność.
~Niall sen~
If I’m louder, would you see me?
Would you lay down in my arms and rescue me?
Cause we are the same
You save me
when you leave it’s gone again
skończyłem swoją zwrotkę w moments i zacząłem przyglądać się naszym fanką. Wiedziałem że gdzieś tam jest moja księżniczka. Wszystkie głośno krzyczały ale jeden pisk usłyszałem bardzo wyraźnie jednak nigdzie nie znalazłem jego właściciela. Bałem się ponieważ on nie brzmiał jak pisk radości czy podniecenia tylko jak pisk strachu i bólu. Tak bardzo starałem się odnaleźć tę dziewczynę. Jest widzę ją stoi zapłakana w tłumie. Nagle wszystko ucichło. Wszyscy zwrócili się ku znajomie wyglądającej dziewczyny. Vicky która w tamtym momęcie przypominała ducha. Ubrana w starą białą koszule nocną z potarganymi blond włosami i twarzą spoglądającą na swoje bose stopy. Podniosła głowe i patrząc mi w oczy powiedziała "ratuj mnie" a potem się obudziłem. Naprawdę starałem się unormować oddechu. Posiedziałem chwile w łóżku i zauważyłem że już świta. Nim się obejrzałem z moim oddechem było już w porządku. Postanowiłem pójść do łazienki i doprowadzić się do normalnego stanu kto wie może jeśli wstanę przed Vicky zrobię jej śniadanie? Wiem jak bardzo cierpi może jeszcze postaram się ją pocieszyć choćby tyle ile u niej mieszkam czyli nie cale 6 dni. Wybrałem kilka ciuchów i wyszedłem na korytarz. Poczułem coś zimnego na stopie. Krew? Ale kiedy się skaleczyłem?Dobra posprzątam to potem a teraz wezmę prysznic. Kiedy tylko przekroczyłem próg łazienki pierwsze co zobaczyłem to lustro. Popisane szminką a na jego rogu zdjęcie Juli. Jest źle. Szybko pobiegłem do jej pokoju ale nic nie widziałem po za stertą porozrzucanych rzeczy których było jeszcze więcej niż ostatnio. Wszystkiego wszędzie było pełno z wyjątkiem jej. Nie pewnym krokiem podszedłem do łoża ponieważ zauważyłem górkę pod kołdrą.Powoli odsłoniłem kołdrę ale nie spodziewałem się takiego widoku
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przy najmniej nie poruszyła tematu no um... Julii. Udawałam że jej nie słyszę i z precyzją chirurga zaczęłam kroić naleśnika. Ciotka już chciała mnie szturchnąć aby odwrócić moją uwagę ale na szczęście mama ją zatrzymała szepcząc że nie warto. Dziękuję jej że przy najmniej ona mnie rozumie bo z pewnością jakby ciotka zapytałaby mnie o te same denne pytania to od razu bym się na nią z pazurami rzuciła.
Po jakże udanym śniadaniu poszłam na górę do swojego pokoju. Nie wychodziłam z niego przez dłuższy czas i nie robiłam niczego szczególnego.Właściwie to nic nie robiłam tylko siedziałam na środku dywanu z podkulonymi nogami ale rzeczywiście ktoś musiał przerwać tę błogą ciszę... grrrr nie podchodzić gryzę!
Od kluczyłam drzwi a przede mną stał wianuszek rodziny Horanów. Co kurwa?! Sabat czarownic czy jak?
-córciu informujemy cię że wychodzimy i wrócimy dopiero jutro nad ranem a ty w tym czasie zostaniesz z chłopakami dobrze?
- No-naprawdę czy ten dzień mógłby być gorszy? Teraz tylko ja Greg i "szperacz" lepiej być nie mogło. Gdy tylko o tym pomyślałam zamknęłam wszystkim zebranym drzwi przed nosem. Szkoda tylko że w porę nie mogłam ich zakluczyć bo mój tata je otworzył.
- A może wszyscy w tym czasie zejdziecie na dół i pooglądacie jakieś filmy?
Tak super!-odpowiedzieli bracia
- ja zrobię popcorn
- a ja zacznę wygrzewać kanapę
I nagle 12 sztuk oczu spojrzały na mnie w oczekiwaniu.
-No okey- mimo wszystko wiedziałam że moi rodzice też w pełni nie doszli po tym incydencie wiec nie chciałam żeby czyli się jakby stracili obie córki.
-O TO ŚWIETNIE MYŚLELIŚMY ŻE SIĘ NIE ZGODZISZ A TERAZ PA! Musimy uciekać już na razie i nie kładźcie się zbyt późno spać.
Po sekundzie nie było po nich śladu. Taaa a może czasem trzeba się rozerwać? Po stracie córki? Taaak Vicky ty to masz łeb.
Pod czas oglądania filmu o nie znanym mi tytule. Wydaje mi się że był nawet ciekawy ale nie jestem pewna bo cały czas skupiałam się na tym że młodszy z Horanków mi się przygląda. Chyba Greg domyślił się dlaczego są takie emocje jakie są wiec pod pretekstem wyjścia do łazienki usuną się z pola widzenia. Ty gno-ju. Taaa. Kiedy Gredek wyszedł do akcji wkroczył Pan Nieśmiały. Podszedł uklękną przede mną i załapał za ręce po chwili zaczął przepraszać Boże jaki on ma dar przekonywania. Kiedy wypowiadał każde słowo patrzył mi prosto w oczy. (RATUNKU RATUNKU chyba zakochuje się w oczach kuzyna.) Lekko pociągną mnie za dłonie zmuszając do wstania z kanapy.I mówił
-To wszystko naprawdę nie było zaplanowane nie chciałem cię w żaden sposób urazić tylko wiesz nie mogłem się powstrzymać.
-Chwila bo nie łapie nie mogłeś powstrzymać od grzebania w moich rzeczach?! Niall ja rozumiem że my się bardzo długo nie widzieliśmy ale to chyba oczywiste że się tak nie robi nawet rodzinie. Nie wróć a zwłaszcza rodzinie!
- Ja ciebie naprawdę przepraszam. Może z twojego punktu widzenia tak to wygląda ale..
No nie!
- z mojego punktu widzenia? Przepraszam grzebałeś perfidnie w moich rzeczach!! Czego tam szukałeś wiem że pewnie rodzice cię nasłali żebyś sprawdził czy przypadkiem nie mam jakiś prochów albo może dlatego żeby zabrać mi jedyne skarby po mojej św.pamięci siostrze dobrze mówię?!!?!
- Na miłość boską daj mi dokoń...
-Nie dam ci dokończyć oczekuje tylko odpowiedzi "tak chciałem cie sprawdzić" lub "tak chciałem cię okraść"- teraz to już nie panowałam nad emocjami nad krzykiem nad ruchami.
A on zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Czy to normalna reakcja ludzi po oberwaniu gazetom w głowie czy to ja jestem nie normalna??
On podszedł i mnie obezwładnił przyciskając do siebie. Oczywiście ja nie byłam chętna do przytulasow i dopiero po kilku minutach przestałam się szarpać. Jego delikatne dłonie przypierał moje ciało do jego i głaskały moje plecy kreślić na nich wzorki.Na swoim karku czułam jego oddech.I w tej chwili doznałam szoku. Nialler jest pierwszą osobą którą przytuliłam od czasu wypadku. Przez pół roku on jest jedyny nawet rodzice byli odtrącani. Coś we mnie pękło. Z niewiadomych przyczyn z moich oczu zaczął się lać wodospad. Przez jakiś czas myślałam że już przekroczyłam limit łez w całym moim życiu a tu proszę jeden przytulas i taka fala. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że przez połowę roku odtrącałam od siebie ludzi. Dzieliłam rzeczy na moje i ich tych moich nikt nie miał prawda ruszać. Tworzyłam tak zwaną barierę ochroną której nikt nie miał prawa przekroczyć. Zapomniałam jak przyjemnie jest się komuś wypłakać w ramię. Właściwie chyba nigdy tego nie zrobiłam. Jako dziecko się wstydziłam pokazać łzy a po jej śmierci nikt nie miał ze mną kontaktu. Boże Niall jesteś wspaniałym człowiekiem!
- Dziękuję.. -wypłakalam odsuwając się aby spojrzeć w jego oczy
- Za co?- powiedział zdezorientowany chłopak
- Za to że nie pozwoliłam ci utrzymywać ze sobą ludzkich kontaktów tylko jak ostatnia świnia cię odtrącałam. Przepraszam wiem że jesteś delikatny i nie powinnam ci sprawiać takiej przykrości.
- wiesz czasem tak bywa. To normalne że tak się zachowujesz. Mimo to uważam że jesteś w pewien sposób dzielna.
- nie Niall ja jestem zwykłym tchórzem. Wiem że już czas aby oprzytomnieć i się z tym pogodzić ale mimo takiego długiego czasu dziura w moim sercu nie zmniejsza się nawet odrobinę- po tych słowach zalałam się jeszcze wielką falą łez.
Niall w tym czasie przysuną mnie jeszcze bardziej do siebie i delikatnymi ruchami pocierał moje plecy. Co w pewien sposób mnie uspokajało
- Po prostu nie wierzę że już jej nie ma po prostu to do mnie nie dociera.
Po tych słowach szybko przetarła łzę która nie wiem kiedy wydostała się z jego błękitnego oka.
-Mi też jej strasznie brakuje.
Siedzieliśmy w takim uścisku bujając się raz w prawo raz w lewo jakiś czas bo na ekranie zauważyłam napisy końcowe. Jak szybko minęło 210 minut.
Na szczęście tą grobową ciszę Niall przerwał.
-Chyba Greg się zgubił.-Chwała mu za to że ma taki charakter bo ja i salon w którym oglądaliśmy film nie przeżyłby kolejnego napadu łez. Odsunął się ode mnie spojrzał głęboko w oczy z zapytał się czy już wszystko było w porządku odpowiedz była jasna. Nie.
Potem pomógł mi się przebrać dzięki bogu nie zauważył nacięć na ciele.
Niall
Widać było że strasznie to przeżywa i chyba po raz pierwszy widziałem jak okazuje słabości. Tamte chwile odeszły. Moje obie ukochane kuzynki odeszły tyle że jedna fizycznie a druga psychicznie. Kiedy opowiadała mi jak bardzo za nią tęskni wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo się zmieniła. Nie wiedziałem że potrafi być taką kruchą osobą! Zawsze była radosna i dumna. A teraz skulona słaba chuda blada mógłbym dłużej ją tak opisywać ale wystarczy tyle że po prostu była odzwierciedleniem samej siebie. Biedna mała Vicky była okaleczona na rekach i oby tylko tam już nie chciałem się jej o to wypytywać widać ze była już tym wszystkim zmęczona.Delikatnie położyłem ją do łóżka a sam poszedłem w poszukiwaniu pokoju w którym mógłbym przenocować
Rano
Vicky
Obudziłam się jak zawsze bez poczucia życia. Było strasznie w domu ale mimo wszystko pragnienie żeby pójść do łazienki było ważniejsze. Wzięłam telefon i oświetlałam sobie drogę do pomieszczenia na przeciwko. Stanęłam przed lustrem i się wystraszyłam. Moje niegdyś puszyste blond włosy były cienkie zniszczone i poplątane policzków w ogóle nie było oczy szare zamglone bez mojego specyficznego błyśnięcia i usta popękane i ułożone w codzienną podkowę. Wow już dawno nie przyglądałam się sobie. Spojrzałam na wyświetlacz była 3:56 zabawne ONA umarła o 15:56 dokładnie pół pieprzonego roku temu. Czy to jakiś znak? Czułam jak moje kolana dotykają zimnych kafelek a ręce wędrują ku mojej skrytce na koszyczek. Wyciągnęłam z niej ostatnie zdjęcie mojej Juleczki i przyczepiłam je do lustra spojrzałam na nią potem na siebie i znowu na zadbaną i uśmiechniętą dziewczynce i znów na lustro. Fuj. Jak zawsze zaczęłam przeglądać cały koszyczek zdenerwowana próbowałam zaleś próbkę jej ulubionych waniliowych perfum ale nigdzie jej nie było musiałam wstać i zapalić światło ale nigdzie go nie było szybko wszystko wysypałam i nagle usłyszałam znajomy dźwięk. To była jej kostka do gry na gitarze. Skąd ona się tutaj wzięła? Powoli ją podniosłam i wszystko oprócz kostki i zdjęcia wsadziłam na swoje miejsce. Ostatni raz spojrzałam na zdjęcie i nie mogąc wytrzymać spojrzałam w róg łazienki a przy nim stała moja odwieczna przyjaciółka waga. Powolnym krokiem podeszłam do niej delikatnie stanęłam i zaczekałam aż cyferki się ułożą.55.6 to było jak wyrok śmierci.Zabawne jeszcze wczoraj wydawałam się sobie taka chuda. Spojrzałam w lustro i dotknęłam mojego brzucha potem bioder i ud. Spojrzałam na zdjęcie i pomyślałam "ona nigdy nie miała problemów z wagą" wzięłam najbliższą szminkę i na lustrze napisałam "gruba świnia" biorąc kostkę do gry wróciłam do mojego pokoju. Niestety po drodze zahaczyłam o coś i rozcięłam sobie połowę stopy. Krew leciała bardzo szybko ale co ja mogłam zrobić? Próbowałam zasnąć ale na marne wiec wstałam i zaczęłam przeglądać wszystkie albumy.
My po raz pierwszy w przedszkolu. My po raz pierwszy w szkole. Pierwsza komunia. Jazda na rowerze. Złamanie. Strata zęba. Pierwszy chłopak. I tak dalej i dalej. Uśmiechniętą i twarz w trumnie. Żeby pobudzić atmosferę jak z horroru wszędzie widziałam jakieś cienie. Postanowiłam to ignorować i przeglądać nerwowo zdjęcia <Trzask> co to było? Oczy od razu zaczęły przeglądać cały pokój to coś było za szafą która była na końcu pokoju. Przy najmniej nie jest blisko. <Trzask!> To nic o patrz twój partner z pierwszego balu. <Bum> mój telefon spadł. Um.. to znak że trzeba iść spać. Wbiegłam szybko do łóżka bojąc się że zaraz jakieś ręce wyjdą z pod łóżka i mnie gdzieś zaciągną. Nie mogłam spać cały czas czułam ba sobie czyiś wzrok. Na szczęście w końcu zasnęłam.
Obudziłam się byłam sama w domu o dziwo nie czułam już bólu tak jakby moja siostra jeszcze żyła. Chyba już po wszystkim. Wzięła mnie ochota na pójścia do szkoły. W szkole jak zwykle nuda te same nie znajome twarze czułam się samotnie bo nie znałam tych osób z imienia a Julii nigdzie nie było. W jak każdą środę miałam dodatkowe kółka a po nich jeszcze poprawa sprawdzianu. Więc po mimo krótkich lekcji ze szkoły wyszłam po 16. Nie wiem dlaczego ale o tej porze już było ciemno. Kiedy już byłam na przeciwko mojego domu nie mogłam się ruszyć. Naprawdę. Nogi nie chciały się mnie słuchać! Nagle parzę przejeżdża ogromna ciężarówka jadąca nie mniej niż 200km/h. Zdążyłam tylko zobaczyć światła i usłyszeć trzask łamanych kości. Już wiedziałam czemu nie mogłam się ruszyć. Przeznaczenie. Stałam dokładnie tam gdzie moja siostra wcześniej. Myśląc że teraz wyrosną mi skrzydełka czekałam na światełko zamiast tego otworzyłam oczy. Dlaczego tego wcześniej nie zrobiłam? Zbyt wiele nie widziałam tylko sufit. Brzydki sufit. Nagle rozległy się kroki i kilka osób nachyliło się nade mną. To byli moi rodzice i Juleczka (<3) i jakiś zgarbiony mężczyzna w białym fartuchu z długim nosem. Przypominał trochę dr heinz'a dundersztyc'a.Chciałam jakoś wstać coś powiedzieć ale usłyszałam tylko "przykro mi" i nagle coś zamknęło mi oczy.
Uch to bolało auć moja twarz coś mi się wrzyna. Czemu tu tak ciasno? Czemu tu tak biało? Czemu właśnie zostałam oblana wodą święconą? O nie nie nie nie nie to nie tak jak myślicie. Wy mnie żywce chcecie pochować tak!? Ale ja żyje halo pomocy! Jednak żyje bo prawdo podobnie ktoś właśnie zaraz do mnie podejdzie. O są moja rodzinka! A teraz mnie stąd wyciągnijcie.Niestety dostałam tylko jakimś wiechciem w twarz.
"Spoczywaj w spokoju Vicky"
Ciemność. Ciemność. Ciemność.
~Niall sen~
If I’m louder, would you see me?
Would you lay down in my arms and rescue me?
Cause we are the same
You save me
when you leave it’s gone again
skończyłem swoją zwrotkę w moments i zacząłem przyglądać się naszym fanką. Wiedziałem że gdzieś tam jest moja księżniczka. Wszystkie głośno krzyczały ale jeden pisk usłyszałem bardzo wyraźnie jednak nigdzie nie znalazłem jego właściciela. Bałem się ponieważ on nie brzmiał jak pisk radości czy podniecenia tylko jak pisk strachu i bólu. Tak bardzo starałem się odnaleźć tę dziewczynę. Jest widzę ją stoi zapłakana w tłumie. Nagle wszystko ucichło. Wszyscy zwrócili się ku znajomie wyglądającej dziewczyny. Vicky która w tamtym momęcie przypominała ducha. Ubrana w starą białą koszule nocną z potarganymi blond włosami i twarzą spoglądającą na swoje bose stopy. Podniosła głowe i patrząc mi w oczy powiedziała "ratuj mnie" a potem się obudziłem. Naprawdę starałem się unormować oddechu. Posiedziałem chwile w łóżku i zauważyłem że już świta. Nim się obejrzałem z moim oddechem było już w porządku. Postanowiłem pójść do łazienki i doprowadzić się do normalnego stanu kto wie może jeśli wstanę przed Vicky zrobię jej śniadanie? Wiem jak bardzo cierpi może jeszcze postaram się ją pocieszyć choćby tyle ile u niej mieszkam czyli nie cale 6 dni. Wybrałem kilka ciuchów i wyszedłem na korytarz. Poczułem coś zimnego na stopie. Krew? Ale kiedy się skaleczyłem?Dobra posprzątam to potem a teraz wezmę prysznic. Kiedy tylko przekroczyłem próg łazienki pierwsze co zobaczyłem to lustro. Popisane szminką a na jego rogu zdjęcie Juli. Jest źle. Szybko pobiegłem do jej pokoju ale nic nie widziałem po za stertą porozrzucanych rzeczy których było jeszcze więcej niż ostatnio. Wszystkiego wszędzie było pełno z wyjątkiem jej. Nie pewnym krokiem podszedłem do łoża ponieważ zauważyłem górkę pod kołdrą.Powoli odsłoniłem kołdrę ale nie spodziewałem się takiego widoku
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć i czołem wielki powrót! Po chyba 2 miechach powracam a ze mnom to coś. Bardzo proszę o komentarze c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz